Oba ugrupowania w porównaniu z poprzednimi wyborami występują pod nowymi szyldami. Centroprawica (Forza Italia, Sojusz Narodowy, Liga Północna) nazywa się teraz Lud Wolności i nie ma w niej Unii chadeków, którzy śmiertelnie skłóceni z Berlusconim startują osobno.
Z kolei centrolewica, wyciągając wnioski z przykrych doświadczeń koalicji Romano Prodiego, wyprosiła ze swoich szeregów radykalną lewicę, która we Włoszech zawsze może liczyć na 7 – 9 proc. głosów. I stworzyła Partię Demokratyczną. Na jej czele stanął charyzmatyczny burmistrz Rzymu Walter Veltroni. Prodi, w zgodnej opinii Włochów, po 22 miesiącach rządów uznany za wzór niezdecydowania, nieskuteczności i politycznego dryfu, stał się kozłem ofiarnym i poszedł na polityczną emeryturę.
W związku z fatalną sytuacją gospodarczą kraju i rozczarowaniem Włochów do klasy politycznej, programy wyborcze różnią się wyłącznie detalami. Oba ugrupowania obiecują to samo: zmniejszenie podatków i wzrost zarobków poprzez obniżenie kosztów polityki i reformy strukturalne. Zakończona w piątek kampania wyborcza była wyjątkowo nudna. Veltroni agitował pod optymistycznym hasłem: „Da się zrobić“ i starał się przekonać Włochów, że jego nowa partia nie ma nic wspólnego z rozbitą, nieskuteczną koalicją Romano Prodiego. Berlusconi argumentował, że PD właśnie stamtąd się wywodzi, a na sztandarach wypisał: „Italio, podnieś się!“ (z kolan). Zapowiedział szereg koniecznych, choć bolesnych dla Włochów decyzji, by wyprowadzić kraj z kryzysu.
Włosi idą więc do wyborów z poczuciem bezsilności, złości i ogromnego rozczarowania. Opublikowana w lecie ubiegłego roku książka „Kasta“, która stała się wydawniczym przebojem, unaoczniła im, że rządzi nimi wyalienowana, nepotyczna, pasożytnicza klasa polityczna. Rządy Prodiego zakończyły się katastrofą: podatki wzrosły, a nie zmieniło się nic. Symbolem słabości państwa w konfrontacji z mafią i korupcją stały się niewywiezione do dziś neapolitańskie śmieci. Obrazu dopełnia bliskie bankructwo Alitalii (2 mln euro strat dziennie), której nikt nie chce kupić, bo w należących w części do Skarbu Państwa liniach lotniczych rządzą bardzo silne związki zawodowe.
Co więcej, dzięki opublikowanym ostatnio statystykom OBWE Włosi dowiedzieli się, że tracą dystans do Europy. Zarabiają dwa razy mniej od Brytyjczyków i o połowę mniej od Francuzów. Portfele zieją pustką i pierwszy raz od długiego czasu zmalały oszczędności w bankach i funduszach inwestycyjnych. 4,5 mln młodych ludzi pracuje za grosze na umowy-zlecenia. To nowa włoska klasa społeczna, tzw. precari (niepewni). Wszyscy zdają sobie świetnie sprawę, że bez względu na wynik wyborów powierzają swój los w ręce ludzi, którzy w różnych konfiguracjach rządzili przez kilkanaście ostatnich lat i sprowadzili im na głowę obecną katastrofę.