– Odrzucam pogląd, że nasze kłopoty rozwiążą się same, że rząd nie powinien mieć udziału w tworzeniu fundamentów wspólnego powodzenia. Historia pokazuje nam, że jest inaczej – mówił w orędziu Barack Obama.

Dziękując Kongresowi za przyjęcie ustawy o odrodzeniu i reinwestycji, która kosztem około biliona dolarów z kasy państwa ma przywrócić równowagę w walącym się sektorze finansowym i dać gospodarce bodziec do wyrwania się ze spirali recesji, prezydent podkreślił, że nie jest zwolennikiem rozrostu państwa.

Ale dodał, że jest przekonany, iż obecnie nie ma innego sposobu uniknięcia wieloletniej zapaści. – Koszt działania będzie wysoki, ale mogę was zapewnić, że koszt niedziałania byłby jeszcze wyższy – dodał, zapowiadając, że pieniądze podatnika będą dokładnie rozliczane.

Rzędy, w których siedzieli kongresmeni republikańscy, nie przyłączyły się do owacji. Tradycyjną odpowiedź opozycji na orędzie prezydenta wygłosił 37-letni republikański gubernator Luizjany Bobby Jindal. Wyrastający na nową gwiazdę partii polityk pochodzenia indyjskiego wyraził w jej imieniu gotowość do współpracy z Obamą, ale wyraźnie nakreślił ideologiczną otchłań, jaka dzieli obie strony.

– Niektórzy w Waszyngtonie obiecują dziś, że rząd wyratuje nas z gospodarczej burzy, jaka przewala się dokoła – powiedział Jindal. – Jesteśmy wdzięczni za przesłanie nadziei, ale wydaje się, że pokładamy ją w kimś innym – dodał. Według republikanina rząd zamiast wydawać miliardy dolarów z państwowej kasy, powinien pozostawić je w rękach podatników. – Przywództwo w tej sytuacji powinno oznaczać oddanie władzy w wasze ręce, w ręce amerykańskiego narodu – stwierdził.