Czy Polska przesadza ze Steinbach

Ataki na szefową BdV są bezpodstawne – uważa niemiecki historyk Arnulf Baring, zwolennik projektu Steinbach

Publikacja: 01.03.2009 20:20

Erika Steinbach

Erika Steinbach

Foto: AFP

Szefowa Związku Wypędzonych (BdV) zapewniła, że nie nalega na miejsce we władzach fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie odpowiadającej za budowę "Widocznego znaku". W opublikowanych w weekend trzech różnych wywiadach dla "Der Spiegel", "Welt am Sonntag" i "Bild am Sonntag" Erika Steinbach podkreśla jednak, że decyzję o wycofaniu jej kandydatury na stanowisko w fundacji zajmującej się upamiętnieniem wysiedleń może podjąć tylko BdV. – Zostałam nominowana przez związek i bez jego głosu nie podejmę żadnej decyzji – oświadczyła. BdV ma prawo nominować trzech przedstawicieli do 13-osobowego zarządu fundacji. Jak powiedziała Steinbach, "polski premier musi to respektować".

Polskie władze obawiają się jednak, że niemieccy wysiedleni będą zafałszowywać historię, przedstawiając się w roli ofiar. W wywiadzie dla "Der Spiegel" premier Donald Tusk przyznał, że Polacy są bardzo wrażliwi, jeśli chodzi o obronę prawdy o II wojnie światowej. – Mamy na tym punkcie obsesję i tak już będzie – zaznaczył. Wyraził też nadzieję, że nikt w Berlinie nie narazi na szwank dobrych stosunków, jakie panują między Polską a Niemcami.

[i]pap [/i]

[ramka]Rozmowa

[b]Rz: O co chodzi w ostatnim sporze polsko-niemieckim? O osobę Eriki Steinbach czy o zasadniczy problem w relacjach polsko-niemieckich?[/b]

[b]Profesor Arnulf Baring:[/b] Sądzę, że sprawa została rozdmuchana ponad wszelkie proporcje. Jest to nikomu niepotrzebny teatr. Zwłaszcza teraz, kiedy relacje polsko-niemieckie są dobre po okresie napięć w czasach rządu Jarosława Kaczyńskiego. Władysław Bartoszewski mocno przesadził, porównując Steinbach do negującego Holokaust biskupa lefebrystów, podobnie jak szef polskiego MSZ. Polacy mają skłonność do przesady, co widać chociażby w słynnym powiedzeniu: Nicea albo śmierć. Trzeba to znosić, ale niekoniecznie należy takim argumentom ulegać. Z drugiej strony rozumiem doskonale reakcje Polski na gazociąg północny. Rosja jest nieprzewidywalna i to jest wspólny problem Polski i Niemiec, a nie pani Steinbach. Nie słyszałem żadnego rzeczowego argumentu, dlaczego nie miałoby jej być w radzie fundacji "Widocznego znaku".

[b]Uchodzi za zwolenniczkę przeniesienia punktu ciężkości w pamięci historycznej na cierpienia Niemców. [/b]

Śledzę jej działalność i tego nie zauważam. Przecież przygotowanej przez nią wystawie "Wymuszone drogi" nie można nic zarzucić. Polacy po prostu nie chcą tego widzieć.

[b]Wystawa ta przedstawia historię kilkunastu przymusowych wysiedleń różnych narodów niejako jednym tchem. Wysiedlenia Niemców są tam pokazane obok wysiedleń Polaków czy Ormian. Taka konstrukcja spotyka się z zarzutem relatywizowania historii. [/b]

Nie była to jednak wystawa wyłącznie o wypędzeniach Niemców. Źle, że Polacy tego nie zauważyli. Rezultat jest taki, że przygotowywany obecnie projekt "Widocznego znaku" będzie miał charakter bardziej narodowy, niemiecki. Jest to nieco groteskowy rozwój sytuacji. Wiem, o czym mówię, bo uczestniczyłem w charakterze doradcy w przygotowaniu koncepcji Centrum przeciwko Wypędzeniom, wypędzeniom w liczbie mnogiej.

[b]Erika Steinbach daje obecnie do zrozumienia, że gotowa byłaby zrezygnować z funkcji we władzach fundacji zarządzającej "Widocznym znakiem". Czy wygasi to napięcie na linii Warszawa – Berlin? [/b]

Zarówno ze Steinbach, jak i bez niej będziemy żyć w spokoju. Jestem przekonany, że to niemieccy socjaldemokraci z SPD, sprzeciwiając się projektowi Centrum przeciwko Wypędzeniom, ukształtowali w przeważającym stopniu linię oporu w Polsce. SPD protestuje także i dzisiaj przeciwko pani Steinbach i ma to określony związek z kampanią wyborczą do Bundestagu.

[b]Czy wieloletni spór wokół upamiętnienia przymusowych wysiedleń Niemców nie przyczynił się do tego, że społeczeństwo RFN akceptuje dzisiaj tę grupę w większym stopniu w roli ofiar niż w przeszłości i co za tym idzie rośnie polityczne znacznie tego środowiska? [/b]

Wypędzeni mieli kiedyś większe znaczenie polityczne niż obecnie. Malało ono wraz z upływem czasu. Zamiarem Eriki Steinbach było upamiętnienie dawnych wydarzeń w charakterze przestrogi przed polityką, która prowadzi do takich skutków jak wypędzenie milionów Niemców. Cały projekt został pomyślany jako końcowy akt procesu historycznego, a nie jako początek nowej polityki, jak to interpretowano w Polsce.

[b]Czy jednak Steinbach może być dla Polaków wiarogodna? Głosowała w Bundestagu przeciwko granicy na Odrze i Nysie i była przeciwna przyjęciu Polski do UE. [/b]

Gdyby "Widoczny znak" był przedsięwzięciem polsko-niemieckim, a były takie propozycje z polskiej strony, wtedy trzeba by taki argument poważnie rozpatrzyć. Ale mamy do czynienia z placówką wyłącznie niemiecką.

[b]Dlaczego Niemcy potrzebują tego rodzaju muzeum? [/b]

A dlaczego potrzebny jest Polakom pomnik Powstania Warszawskiego? Przecież istnieją różne punkty widzenia i zadaje się także w Polsce pytania o sens tego przedsięwzięcia. Dla nas ważne jest, że w rezultacie rozpętanej przez Hitlera wojny Niemcy straciły jedną trzecią swego terytorium, a miliony musiały opuścić swą ojczyznę. Gdybym był Polakiem, byłbym pewnie bardziej zaniepokojony, gdyby Niemcy milczeli na ten temat. Mogłoby to oznaczać, że nie pogodzili się ze stratą i mogą w przyszłości rościć jakieś pretensje. Kiedy się o tym wszystkim otwarcie mówi, staje się jasne, że nikt nie ma zamiaru niczego zmieniać.

[b]Wysiedlenie Niemców jest uznawane w Niemczech za zło sprzeczne z prawem. Ale to nie Polska przesunęła granice. Czy po zbrodniczej wojnie Polacy mogli tolerować w swych granicach wielomilionową mniejszość niemiecką? [/b]

To jest problem. Z jednej strony potępiamy wypędzenia, a z drugiej – nie kwestionujemy faktów przez nie wywołanych. Tak jest nie tylko w odniesieniu do Polski, ale podobna sytuacja ma miejsce na Bałkanach. Ważne, że nikt w Niemczech nie kwestionuje granic i nie ma dzisiaj tendencji rewanżystowskich. Taka jest prawda i nie może jej przesłonić działalność marginalnych grup czy środowisk.

[b]Co radziłby pan kanclerz Merkel, która – jak pisze niemiecka prasa – powinna się zdeklarować, czy wspiera Steinbach, czy też bardziej zależy jej na dobrych relacjach z Polską? [/b]

Najlepiej przekonać Polaków, że nie ma takiej alternatywy. Trzeba pogodzić dwie sprawy: Steinbach oraz dobre relacje z Polską.

[i]Rozmawiał w Berlinie Piotr Jendroszczyk[/i][/ramka]

Szefowa Związku Wypędzonych (BdV) zapewniła, że nie nalega na miejsce we władzach fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie odpowiadającej za budowę "Widocznego znaku". W opublikowanych w weekend trzech różnych wywiadach dla "Der Spiegel", "Welt am Sonntag" i "Bild am Sonntag" Erika Steinbach podkreśla jednak, że decyzję o wycofaniu jej kandydatury na stanowisko w fundacji zajmującej się upamiętnieniem wysiedleń może podjąć tylko BdV. – Zostałam nominowana przez związek i bez jego głosu nie podejmę żadnej decyzji – oświadczyła. BdV ma prawo nominować trzech przedstawicieli do 13-osobowego zarządu fundacji. Jak powiedziała Steinbach, "polski premier musi to respektować".

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022