Silvio Berlusconi triumfuje: powstała nowa partia Lud Wolności, która łączy jego Forza Italia z innym prawicowym ugrupowaniem – Sojuszem Narodowym. Zanim jeszcze to nastąpiło, włoski premier napisał list do bratnich partii chadeckich w Parlamencie Europejskim z postulatem wyznaczenia Włocha Mario Mauro na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego w nowej kadencji. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w czerwcu, po wyborach do Parlamentu Europejskiego.
– Sytuacja się skomplikowała. Jerzy Buzek nadal jest najsilniejszym kandydatem. Ale już niejedynym – mówi nieoficjalnie w rozmowie z „Rz” wysoki rangą polityk z chadeckiej grupy w europarlamencie. Europejska Partia Ludowa, bo tak nazywa się ta rodzina polityczna, jest największym ugrupowaniem w PE i już się umówiła z drugą co do wielkości Partią Europejskich Socjalistów, że w nowej kadencji zostanie powtórzone tzw. porozumienie techniczne. To znaczy, że chadecy i socjaliści podzielą się kadencją i w pierwszej połowie szefem europarlamentu miałby być Jerzy Buzek z PO, a w drugiej Martin Schulz, lider niemieckich socjalistów.
Układ postanowili jednak rozbić Włosi. – Zrobili się bardzo ofensywni. Chodzą po parlamencie i opowiadają, że po zjednoczeniu ich delegacja narodowa będzie największa w PE, że zdeklasują niemieckich chadeków. I że mają prawo do funkcji przewodniczącego – mówi nasz rozmówca.
Większość chadeków nadal woli Buzka. Ale trudno podważać argumentację Włochów. Do rezygnacji z ambicji Mauro mogłaby przekonać tylko propozycja szefowania grupie EPL w parlamencie. Prestiż mniejszy, ale władza nieporównanie większa: szef największej grupy wpływa na wyniki głosowania. Tutaj jednak pojawia się problem: skoro Włoch miałby zostać szefem grupy, to stanowisko straciłby obecny lider EPL Joseph Daul z Francji. – Francuzi na razie mówią, że wolą Buzka. Ale jeśli miałoby to się odbyć kosztem Daula, to nie wiadomo, czy nie zmienią zdania – mówi nam jeden z polityków PO.
Buzkowi może też zaszkodzić decyzja polskiego rządu o poparciu dla Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach na przewodniczącego Rady Europy. Już wcześniej europejscy chadecy poparli na szczycie EPL Belga Luca Van den Brande. Donald Tusk albo o tym nie pamiętał, albo uznał za nieistotne. Z naszych informacji wynika, że na ostatnim spotkaniu chadeków w Brukseli polskiemu premierowi zgłosił pretensje sam Van den Brande. Szanse Buzka zależą w dużej mierze od socjalistów. Ich kandydat Martin Schulz został kiedyś obrażony przez Berlusconiego, który powiedział, że mógłby grać rolę kapo w filmach wojennych. Tygodnik „European Voice” cytuje niemieckiego polityka, który twierdzi, że Schulz nie zgodzi się dzielić kadencji z przedstawicielem partii Berlusconiego.