W liczącej 21 osób radzie, powołanej do utworzenia w Berlinie muzeum przymusowych wysiedleń „Widoczny znak”, Związek Wypędzonych (BdV) ma sześciu przedstawicieli. Do rady weszło także dwu jego zwolenników spośród czterech reprezentantów Bundestagu.
Poprzednia, 13-osobowa, rada fundacji została rozwiązana w następstwie sporu o miejsce w niej dla szefowej Związku Wypędzonych. Weto zgłosił kilka miesięcy temu szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle, zapowiadając, że jego partia FDP nie dopuści do bezpośredniego udziału pani Steinbach w projekcie. Zarzucił jej, że jest osobą niewiarygodną w Polsce, co z kolei stawia pod znakiem zapytania projekt mający się przyczynić do pojednania.
W rezultacie, zamiast trzech przedstawicieli w 13-osobowej radzie, BdV wywalczył w rozszerzonym gremium aż sześć miejsc dla swych reprezentantów. Ale bez pani Steinbach.
Rząd reprezentuje trzech członków rady, w tym Cornelia Pieper, wiceminister MSZ będąca koordynatorem rządu ds. relacji z Polską. Kościoły – katolicki i ewangelicki – mają po dwóch reprezentantów. Centralna Rada Żydów delegowała także dwie osoby. W skład rady wchodzą z urzędu szefowie Niemieckiego Muzeum Historycznego i Domu Historii RFN w Bonn.
Przedstawiciele opozycji protestowali w czasie krótkiej debaty w Bundestagu przeciwko nominacji na zastępców członków rady dwóch delegatów z BdV. Chodzi o znanych z rewizjonistycznych poglądów: Hartmuta Sängera oraz Arnolda Tölga. Pierwszy z nich udowadniał, że to Polska sprowokowała Hitlera powszechną mobilizacją i nie pozostało mu nic innego, jak wypowiedzieć pakt o nieagresji z 1934 roku. Drugi miał zastrzeżenia do wypłaty przez Niemcy świadczeń dla ofiar pracy przymusowej i niewolniczej w okresie III Rzeszy.