[i]Korespondencja z Brukseli[/i]
Bruksela, Paryż i Berlin – to plan rozpoczętej wczoraj podróży Bronisława Komorowskiego. Najpierw Bruksela, bo – jak powiedział prezydent – „Polska jest rzecznikiem wzmocnienia współpracy w UE”. Rano Komorowski przyjechał do Komisji Europejskiej, gdzie spotkał się z jej przewodniczącym Jose Barroso.
– Przybył trochę przed czasem, więc zaczęli rozmawiać wcześniej – mówi „Rz” osoba z otoczenia szefa KE. O czym jednak rozmawiali, wiedzą tylko oni, gdyż – wbrew wcześniejszym ustaleniom – zamiast po 15 minutach zaprosić do udziału w rozmowie doradców, pozostali w swoim gronie, tylko w towarzystwie tłumaczy. – Spotkali się pierwszy raz. Widocznie dobrze im się rozmawiało – powiedziano nam w KE.
Komorowski miał wczoraj zaliczyć wszystkie unijne instytucje, ale ostatecznie z przewodniczącym Rady Europejskiej spotka się dziś. W ostatniej chwili polskiego prezydenta zaprosił do siebie król Albert II. Tam również 40-minutowa rozmowa odbyła się w cztery oczy. Otoczenie prezydenta spekulowało, że król mógł poruszyć tematy rodzinne. Jego synowa, żona następcy tronu Matylda, jest bowiem skoligacona z rodziną Komorowskich.
Po polskim akcencie w pałacu Komorowski przejechał do Parlamentu Europejskiego, gdzie poczuł się jak w domu. Na spotkaniu z przewodniczącym parlamentu był wyraźnie uradowany i wspominał czasy, gdy Jerzy Buzek był jego szefem: premierem gabinetu, w którym obecny prezydent sprawował funkcję ministra obrony. Znaczna część rozmowy z Buzkiem, znów wbrew ustaleniom, odbyła się w cztery oczy.