Sensacyjne dokumenty dotyczące Wiesenthala opublikował w jego najnowszej biografii – wczoraj trafiła na półki izraelskich księgarń – znany historyk Tom Segew. Wynika z nich, że „łowca nazistów”, o którym mówiono, że działał w pojedynkę, w rzeczywistości przez wiele lat pracował dla izraelskiego wywiadu.
Współpracę nawiązał zaraz po powstaniu Izraela w 1948 roku. Choć Wiesenthal nie był obywatelem tego kraju, „departament stanu”, jak jeszcze wówczas nazywał się Mossad, zaopatrzył go w izraelski paszport, co pozwoliło mu przebywać w Austrii. Zapłacił za jego wiedeńskie biuro i przekazywał mu miesięcznie 300 dolarów, co wówczas było sporą sumą.
Według Segewa Wiesenthal współpracował ze służbami dekadę. Jego głównym zadaniem było oczywiście tropienie niemieckich zbrodniarzy wojennych. Swoim pracodawcom dostarczał jednak także informacji na temat niemieckich naukowców pracujących nad programem rakietowym czy inżynierów pracujących w Egipcie.
Według historyka Wiesenthal po wojnie wytropił w Austrii słynnego „architekta Holokaustu” Adolfa Eichmanna. Wraz z trzema innymi agentami przygotował na niego zasadzkę w alpejskiej wiosce Altaussee, gdzie mieszkała żona Eichmanna z dziećmi. Ktoś jednak musiał zbrodniarza ostrzec i ten nigdy się w Altaussee nie pojawił. Schwytano go dopiero w 1960 roku w Argentynie. Dwa lata później został powieszony w Ramli w Izraelu.
Czy książka Segewa zniszczy mit Wiesenthala, ocalałego z Holokaustu, działającego wyłącznie z pobudek ideowych? – Nie. Nadal uważam go za samotnego krzyżowca, który był „człowiekiem z misją”. To, że współpraca urwała się po dziesięciu latach, a on nadal robił swoje, najlepiej o tym świadczy – powiedział „Rz” następca Wiesenthala, szef centrum jego imienia, Effraim Zuroff.