„Konservativ” – z książką o takim tytule pozowała wczoraj przed kamerami kanclerz Angela Merkel w jednej z berlińskiej księgarń. Prezentowała ją wspólnie z autorem dzieła pomyślanego jako manifest niemieckich konserwatystów w szeregach własnej partii CDU. Autorem jest Roland Koch, do niedawna premier Hesji, którą rządził przez 11 lat, nie czyniąc tajemnicy z tego, że jest konserwatystą w każdym calu czy to w sprawach traktowania imigrantów, islamu, małżeństw homoseksualnych, czy też w relacjach z wypędzonymi, konkurując skutecznie w popieraniu Eriki Steinbach jedynie z politykami z bawarskiej CSU. „Żadnego państwa nie można budować bez wartości i zasad” – głosi podtytuł książki Kocha. Podpisuje się pod nim obiema rękami Angela Merkel.
– Pojawienie się tej książki oznacza, że nie musicie chodzić ze spuszczoną głową i w złym nastroju – powiedziała wczoraj Merkel, zwracając się do niemieckich konserwatystów. Ta sama Merkel, którą tradycjonaliści w CDU oskarżali niedawno o to, że ciągnie partię w lewo, jest przesiąknięta społecznym liberalizmem wyniesionym z czasów NRD, niedocenia wartości chrześcijańskich w polityce.
– Decydując się na prezentację książki Rolanda Kocha, Merkel udowodniła, że potrafi wyciągać wnioski i trzyma rękę na pulsie – twierdzi Werner Patzelt, politolog związany z konserwatywnym skrzydłem CDU.
Pani kanclerz dostrzega zmiany zachodzące w Niemczech. Nie uszło jej uwadze, że większość społeczeństwa, zwłaszcza członkowie i sympatycy jej partii, wspierają Thila Sarrazina, autora głośniej książki o zagrożeniach, jakie stwarzają rzesze imigrantów odpornych na integracyjne wysiłki państwa.
Zna też opinie politologów, którzy zapewniają, iż w Niemczech jest miejsce dla nowego ugrupowania na prawo od CDU. Obserwuje, w jakim tempie zmierza na prawo Junge Union, młodzieżowa przybudówka jej partii. Jej działacze zaprosili ostatnio na wykład Karla-Theodora zu Guttenberga, ministra obrony z ramienia CSU, który mówił nie tylko o Leitkultur, czyli niemieckiej kulturze przewodniej, którą powinni kierować się imigranci, ale krytykował brak przywództwa w obozie chrześcijańskiej demokracji.