Aleksander Łukaszenko, który jest nie tylko urzędującą głową państwa, ale również faworytem w zbliżających się wyborach prezydenckich, musiał przedstawić Centralnej Komisji Wyborczej swoje zeznanie podatkowe. Okazało się, że zawarł w nich dochody żony Galiny, z którą jest w separacji od momentu objęcia urzędu.
W świetle prawa kandydat na prezydenta nie musi deklarować dochodów bliskich, z którymi nie prowadzi wspólnie gospodarstwa domowego. Galina Łukaszenko nie mieszka w rezydencji głowy państwa ani nawet w białoruskiej stolicy. Jej miejscem zamieszkania jest wieś Ryżkowicze w obwodzie mohylewskim.
Łukaszenko w ciągu 16 lat rządów nie pojawił się z nią na żadnej uroczystości. Co więcej, ma sześcioletniego syna Kolę, który nie jest synem Galiny.
Korespondent rozgłośni Radio Swaboda, który zapytał w CKW o składane przez kandydatów deklaracje, nie krył zdziwienia, gdy usłyszał od przewodniczącej Lidii Jermoszynej, że „Aleksander Grigoriewicz złożył deklaracje o dochodach swoich i swojej żony”. – A kim jest jego żona? – zapytał dziennikarz.
Radio Swaboda ustaliło też, że Łukaszenko nie składał deklaracji o dochodach matki. Urodzona w 1924 r. Jekateryna Łukaszenko oficjalnie nie posiada żadnej własności i żyje z emerytury w wysokości tysiąca dolarów rocznie. Czy można się utrzymać z tak skromnego dochodu? Odpowiedzi na to pytanie udzielają białoruscy dziennikarze Paweł Szeremiet i Swietłana Kalinkina w książce „Przypadkowy prezydent”. Twierdzą, że matka Łukaszenki jest na utrzymaniu syna i mieszka w domu w Mińsku o wartości ponad 140 tys. dolarów.