Według policji prawdopodobnie było to samobójstwo. Zdaniem mediów wiele wskazuje zaś na to, że Mark nie powiesił się w akcie nagłej desperacji. Miał on już wcześniej zaplanować, że odbierze sobie życie dokładnie 11 grudnia, w drugą rocznicę aresztowania ojca.
[srodtytul]Obok pokoju syna[/srodtytul]
Mark już w piątek rano dał parkingowym, którzy opiekowali się jego range roverem, 400 dolarów świątecznego napiwku. Anthony Diaz zdziwił się, że w tym roku Mark Madoff dał mu pieniądze tak wcześnie. – Myślałem, że wyjeżdża na wakacje – tłumaczył 37-letni parkingowy dziennikarzowi „The New York Daily News“. W sobotę nad ranem Mark Madoff wysłał jeszcze e-maila do swojego prawnika, w którym napisał: „Nikt nie chce słuchać prawdy, zaopiekuj się moją rodziną“.
W wiadomości przesłanej żonie Stephanie – która wraz z czteroletnią córeczką pojechała do Disney World na Florydzie – napisał zaś, że ją kocha i że ktoś powinien sprawdzić, czy wszystko w porządku z ich dwuletnim synkiem, który wraz z nim został w Nowym Jorku. Zaraz potem powiesił się na psiej smyczy tuż obok sypialni chłopca.
„Mark Madoff odebrał sobie życie. To straszna i niepotrzebna tragedia“ – napisał w oświadczeniu prawnik Madoffów Martin Flumenbaum. Zaznaczył, że Mark był „niewinną ofiarą przestępstwa popełnionego przez jego ojca i przez ostatnie dwa lata był poddany niesłabnącej presji związanej z fałszywymi oskarżeniami i insynuacjami“.