Zakończył się rozpoczęty 2 lipca proces przeciwko byłemu dyktatorowi Jorge Rafaelowi Videli i 29 innym oskarżonym o zabicie 31 więźniów politycznych. Sąd w Cordobie zdecydował, że Videla resztę życia spędzi w więzieniu. O tym czy generał Luciano Benjamin Menendez trafi do więzienia zadecyduje grupa lekarzy na podstawie jego stanu zdrowia.
– Nasi wczorajsi wrogowie dziś rządzą krajem – powiedział w 49- minutowej mowie końcowej były dyktator Argentyny Jorge Videla, który uważa się za więźnia politycznego, niesłusznie oskarżonego. – Wrogów pokonaliśmy militarnie, ale nie politycznie. Oni dopięli swego – mówił. Zaprezentował też własną wizję historii. Jego zdaniem okres represji wymierzonych w opozycję nie był wcale, jak określają to media, „brudną wojną”, lecz wojną obronną. Sprowokowały ją „organizacje terrorystyczne” działające przeciwko prawowitym instytucjom państwowym. Czyli, jak twierdzi, była to wojna sprawiedliwa.
Jednocześnie 85-letni były dyktator wziął na siebie odpowiedzialność za zbrodnie polityczne z czasów rządów junty. Jak dodał, jego podwładni musieli wykonywać jego polecenia. Videla nie odniósł się jednak do konkretnych zbrodni, jakich dokonali on i jego towarzysze.
Na rozprawę przybyli laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1980 roku Adolfo Pérez Esquivel, przedstawiciele organizacji praw człowieka, rodziny ofiar i oskarżonych. Pojawiła się także córka Videli, która wspierała ojca podczas jego mowy końcowej.
To kolejny proces przeciwko juncie wojskowej, która rządziła krajem w latach 1976 – 1983. W równoległym procesie w Buenos Aires na dożywocie skazano we wtorek 15 ówczesnych wojskowych i oficerów policji za łamanie praw człowieka.