[b]Rz: Po przewrocie w Tunezji rewolta przelała się do sąsiednich krajów. Demokratycznych zmian domagają się teraz Egipcjanie. Czy reżim w Kairze upadnie? [/b]
Hamadi El-Aouni: Powiem więcej, reżim Mubaraka musi upaść. Nie ma innej możliwości. Im bardziej władze w Kairze będą tłumiły protesty, im bardziej Mubarak będzie próbował utrzymać się przy władzy, tym większy będzie opór społeczeństwa. Możliwe, że zmiany będą następowały wolniej niż w Tunezji, bo siła represji jest większa, ale nastąpią. Nazwijmy rzeczy po imieniu. W tych wszystkich krajach: w Tunezji, Egipcie, Maroku i Arabii Saudyjskiej, panują dyktatury. Ludzie mają dość klanów rodzinnych, które wykorzystują władzę, by się wzbogacić. W Egipcie wąska elita 70-latków dyktuje styl życia większości, którą stanowią młodzi ludzie poniżej 30. roku życia. Tak jest od 30 lat i nie powinno to trwać ani dnia dłużej.
[b]Laureat Pokojowej Nagrody Nobla Mohamed El Baradei wrócił do Egiptu i powiedział, że jest gotów pokierować transformacją polityczną, jeśli zechce tego naród. To dobra wiadomość? [/b]
El Baradei może się okazać pożyteczny w pierwszej fazie transformacji, bo cieszy się powszechnym szacunkiem, także w świecie arabskim. Jednak Egipcjanie mu nie ufają, bo zrobił karierę dzięki Zachodowi, szczególnie USA, które do niedawna usilnie wspierały reżim w Kairze. Czasy wielkich przywódców w Egipcie się zresztą skończyły. Ludzie nie chcą kolejnej, nawet tymczasowej, jednoosobowej władzy. Chcą prawdziwej parlamentarnej demokracji, pluralizmu i wolnych wyborów. Do tego El Baradei nie jest im potrzebny.
[b]Zarówno Unia Europejska, jak i USA wezwały egipskie władze, by posłuchały głosu ulicy. [/b]