Kubańskie władze ogłosiły kolejny plan ożywienia gospodarki. Kraj zamierza odzyskać status liczącego się eksportera owoców cytrusowych. Ministerstwo Rolnictwa zapowiedziało, że zainwestuje 200 milionów dolarów w plantacje, które socjalistyczny styl zarządzania doprowadził do upadku. Ale ambicje rządu wykraczają poza rolnictwo. Zwiększyć ma się także eksport produktów biotechnologicznych i medycznych. Już dziś Kuba zarabia rocznie 400 milionów dolarów na eksporcie szczepionek. Jeśli wierzyć oficjalnym statystykom, to w zeszłym roku eksport zwiększył się o 20 proc., a dodatnie saldo w handlu zagranicznym wynosi już 2 miliardy dolarów. To wszystko ma być rezultatem podjętej kilka lat temu decyzji o częściowej liberalizacji gospodarki, którą nazwano eufemistycznie „aktualizacją kubańskiego wzoru gospodarczego".
Ożywienie można dostrzec także na rynku wewnętrznym. W ostatnich miesiącach znacząco zwiększył się wpływ na kubańską gospodarkę osób, które – jak to określają władze – „pracują na własny rachunek". W liczącym 11 mln mieszkańców boleśnie doświadczonym przez socjalizm kraju tacy przedsiębiorcy, zwani cuentapropistas, stanowią już 380-tysięczną rzeszę.
W 2010 roku rząd pozwolił, by „paladares", niewielkie prywatne placówki gastronomiczne, mogły podejmować 20 gości zamiast 12, jak wcześniej. Obecnie w lokalach tych może się już stołować nawet 50 osób naraz. Władze ułatwiły też Kubańczykom kupowanie samochodów, co spowodowało rozwój usług przewozowych.
Kołem zamachowym przemian gospodarczych ma pozostać turystyka. Po upadku przemysłu cukrowniczego, podstawy gospodarki Kuby, socjalistyczny rząd prezydenta Raula Castro, który przejął władzę od swojego brata Fidela, właśnie w turystyce widzi zasobne źródło dochodów państwa.
Według danych kubańskiego Państwowego Urzędu Statystyki i Informacji (ONEI) w ubiegłym roku karaibski kraj słynący z gorącej muzyki i cygar odwiedziło 2,7 mln gości. To liczba rekordowa. Wpływy z turystyki mimo kryzysu wzrosły o prawie 12 proc. i wyniosły równowartość ponad 1,7 mld dolarów.