– To klęska. Francois Hollande nienawidzi bogatych, chce ich ukarać – mówił Lagerfeld, cytowany przez hiszpańską edycję „Marie Claire". Określił też prezydenta mianem „imbecyla". Powodem gniewu było wprowadzenie we Francji 75 proc. podatku od dochodów przekraczających milion euro rocznie.

Wypowiedź Lagerfelda wywołała tak wielkie oburzenie we Francji, że projektant szybko wycofał się ze swych słów. Pojawił się w publicznej telewizji i dość nieprzekonująco tłumaczył, że ponieważ nie mówi po hiszpańsku, nastąpiło nieporozumienie w rozmowie z hiszpańskimi dziennikarzami. Jak stwierdził, absolutnie nie mógłby tak nazwać prezydenta, bo Hollande jest „zabawny, bystry i bardzo, bardzo inteligentny".

Ekscentryczny projektant, który jest dyrektorem artystycznym domu mody Chanel, nie przewidział, że reakcja Francuzów będzie tak zdecydowana. Żądano od niego przeprosin prezydenta, wytykano mu, że jest skrajnie nielojalny wobec kraju, który, jak napisał „Le Nouvel Observateur", przyjął go, dał wykształcenie i umożliwił zrobienie kariery. Francuzów zabolała wypowiedź Lagerfelda, z pochodzenia Niemca, że Francja nie może zaoferować światu nic poza modą, biżuterią, perfumami i winem. Wielu uważa, że Lagerfeld jako reprezentant francuskiej branży artykułów luksusowych nie powinien deprecjonować kraju.