Machaczkała leży w Dagestanie – regionie intensywnych działań islamskich ekstremistów. Od kilku miesięcy nie doszło tam do żadnych poważnych incydentów, ale Cher jest pełna obaw. Prezes Anży, Konstantin Riemczukow, twierdzi, że strach piosenkarki spowodowała amerykańska telewizja. Gwiazda obejrzała w CNN cykl reportaży o walce władz Rosji z islamskimi ugrupowaniami.

- Zaprosiliśmy Cher na otwarcie nowego obiektu Anży. Nie było z tym problemu, ponieważ osobiście znam ją i jej prawnika. Ale ostatnio dostałem od niej SMS-a: „Co tam się dzieje?" – mówił Riemczukow. Piosenkarka miała szereg wątpliwości i zasypała prezesa klubu z Machaczkały mnóstwem pytań. Czy musi zabrać dodatkowe kamizelki kuloodporne? Czy przy wejściu na stadion kibice będą kontrolowani wykrywaczem metalu? Czy koncert jest bardzo rozreklamowany?

Riemczukow rozumie obawy Cher. Sam martwi się tym, że impreza z okazji jednego z najważniejszych dni w historii Anży może stać się głównym celem terrorystów. Jednak prezes uspokoił artystkę. Po otrzymaniu wszystkich wiadomości, Riemczukow zadzwonił do właściciela zespołu, Sulejmana Kieriemowa, aby poprosić go o dodatkową ochronę dla Amerykanki. Władze Anży chcą zapewnić bezpieczeństwo nie tylko piosenkarce, ale i kibicom, którzy zgromadzą się na nowym obiekcie.