Mimo że Grecja nadal jest pacjentem Europy, rząd w Atenach jest zdania, iż nadszedł czas na wejście bankruta na rynki finansowe z nowymi obligacjami. Tym samym Grecy mieliby przekazać reszcie świata ważny sygnał, że są na dobrej drodze do uporządkowania swych finansów. Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak się może w stolicy Grecji wydawać.
Rząd chwali się sukcesem
Wprawdzie tzw. trojka, czyli przedstawicieli najważniejszych wierzyciele Grecji z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, UE oraz Europejskiego Banku Centralnego, podjęła decyzję o przekazaniu kolejnych 8,3 miliarda utrzymujących Grecję na powierzchni. Ale warunkiem było przepchnięcie przez rząd Antonisa Samarasa kolejnego pakietu reform w postaci liberalizacji rynku pracy, co jak wiele innych tego typu działań nie przysporzyło popularności rządowi. Być może tym razem będzie inaczej, gdyż w rezultacie nowych ustaw łatwiej będzie kupować lekarstwa poza aptekami, chleb nie będzie musiał być sprzedawany wyłącznie w piekarniach, a mleko będzie nieco tańsze, bo będzie mogło być sprzedawane przez więcej niż pięć dni, jak to było dotychczas.
Rząd jest zdania, że osiągnął kolejny sukces w negocjacjach z międzynarodowymi wierzycielami. Obiecuje też rychły koniec zaciskania pasa i początek nowej ery wzrostu gospodarczego. A tym samym zakończenie najostrzejszej fazy kryzysu. Dowodem ma być osiągnięcie po raz pierwszy w tym roku tzw. pierwotnej nadwyżki budżetowej w wysokości ponad ?600 mln euro. Nadwyżka ta oznacza, że bez obsługi gigantycznego zadłużenia wpływy budżetowe przekraczają już wydatki.
W gruncie rzeczy jednak Grecja jest dzisiaj w gorszej sytuacji niż cztery lata temu, gdy podłączono ją do finansowej kroplówki. Dług państwowy wynosił 120 proc. PKB, dochodowość greckich obligacji sięgała 13 proc., a deficyt budżetowy – 10,7 proc. Dzisiaj poziom zadłużenia przekracza 177 proc. PKB, a deficyt budżetowy wyniósł w roku ubiegłym 13 proc. Jedną z przyczyn dramatycznych wyników jest kurcząca się stale gospodarka i spadek PKB. Przy tym rośnie zadłużenie w liczbach bezwzględnych – z 300 mld euro przed czterema laty do 320 mld w chwili obecnej. A po drodze było już umorzenie długów na ponad 100 mld euro kosztem prywatnych wierzycieli.
Jedynym pocieszeniem jest spadek dochodowości greckich obligacji oraz zahamowanie tempa kurczenia się gospodarki.