Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) zauważa, że: "Środowiska, na które Niemcy stawiali w Polsce, znajdują się w kryzysie. Triumf narodowo-konserwatywnego Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich sprawia, że świat nie stanie się łatwiejszy dla Niemiec i pani kanclerz. Polska była pod rządami liberałów od 2007 godnym zaufania partnerem. Jej ekonomia odpowiadała poniekąd północnoeuropejskim wyobrażeniom o stabilności, produkcie krajowym brutto, a także w konflikcie z Rosją Warszawa stała po stronie Niemiec. (...) Duda pochodzi natomiast z partii wcześniejszego premiera Jarosława Kaczyńskiego, za którego czasów stosunki między Niemcami a Polską przeżywały najgorszą fazę.(...) Czy to wszystko teraz powróci?
To, że nowy prezydent wywodzi się z narodowo-konserwatywnego ugrupowania nie oznacza jeszcze, że zdominują oni teraz Polskę. Głowa państwa w Polsce ma wprawdzie prawo weta i inicjatywę ustawodawczą - czyli więcej niż jego odpowiednik w Niemczech. Ale jego władza jest daleka od możliwości amerykańskiego czy francuskiego prezydenta. (...)
Wygrana narodowych konserwatystów w wyborach prezydenckich jest również szansą. Duda wypowiedział się wprawdzie podczas kampanii wyborczej przeciwko wielu punktom, które w Polsce kojarzą się z Europą - np. przeciwko ochronie klimatu, europejskiej konwencji przeciwko przemocy wobec kobiet oraz przeciwko euro. Ale przede wszystkim wygrał dlatego, że szef PiS nie miał szans i szukał kandydata z przyjazną twarzą. Dzięki swojej uprzejmości Duda wygrał. Pomimo, że występował z programem eurosceptycznym, to jednak przyznawał się też do UE. Nie było ani śladu antyniemieckości, z czego wcześniej słynęła jego partia. Nie można więc wykluczyć, że sukces Dudy stanie się cezurą i początkiem końca ery Kaczyńskich u polskiej prawicy.
Powrót PiS nie musi oznaczać, że kolejny europejski kraj zwróci się w kierunku nacjonalizmu. Istnieje nadzieja, że przez to zwycięstwo nie tylko Europa stanie się bardziej nacjonalistyczna, lecz również nacjonalizm Kaczyńskiego bardziej europejski. Niemieckiemu rządowi opłaca się zwrócić w kierunku Andrzeja Dudy. Wspólnych interesów jest wiele. W końcu Warszawa spogląda tak samo zaniepokojona w kierunku Rosji, co Berlin.
"Die Welt" podkreśla w komentarzu na pierwszej stronie pt. "Andrzej Duda, dlaczego nie?", że ten "Kto teraz ostrzega przed nowym polskim prawicowym nacjonalizmem, ten nie docenia stabilności politycznej, jaką Polska osiągnęła. Wprawdzie to Jarosław Kaczyński wysunął kandydaturę Dudy. Ale potem pozostawił pole 43-latkowi. Duda nie jest takim krzykaczem jak Kaczyński. Wprawdzie jak kraj długi i szeroki szermował drogimi obietnicami, jak chociażby obniżenie wieku emerytalnego. Jednak nie słychać było u niego - europosła - żadnych antyeuropejskich haseł. Radykalizmem nie wygrywa się już w Polsce wyborów, tak więc Duda pozostał na tym polu - na którym prezydent i tak może tylko mówić - dość wyważony. Duda jest przedstawicielem partii Prawo i Sprawiedliwość - która stała się łagodniejsza i nowocześniejsza.