Janis Warufakis był szefem resortu finansów w rządzie Aleksisa Ciprasa ledwie przez kilka miesięcy 2015 roku, ale w tym czasie Grecja była na czołówkach światowych gazet, a on był jednym z jej symboli. Kontrowersyjny minister ustąpił z gabinetu skrajnie lewicowej Syrizy, gdy uznał, że jest ona zbyt bardzo skłonna do realizacji planów oszczędnościowych, narzucanych przez kapitalistów z Brukseli i Berlina.
9 lutego późnym wieczorem Janis Warufakis wrócił do polityki, ale w nietypowy sposób. Po pierwsze - nie w ojczyźnie, lecz w Niemczech. Po drugie w teatrze. Pojawił się na deskach Volksbühne, sceny założonej przed stu laty za pieniądze robotników i mocno zaangażowanej politycznie. Nie przez przypadek jej siedziba mieści się przy placu Róży Luksemburg w Berlinie.
Za wczorajszy występ Warufakisa, jak pisze portal tygodnika "Der Spiegel", jego zwolennicy musieli zapłacić 12 euro (bilet ulgowy - 8 euro). Właściwie nie była to gaża dla byłego ministra finansów, ale datek na organizację, którą założył. Organizacją tą jest ponadnarodowy, paneuropejski lewicowy ruch intelektualistów o angielskiej nazwie Democracy in Europe Movement 2025, w skrócie DiEM25.
Warufakis przywitał się z widzami po niemiecku i angielsku ("Dobry wieczór, Europo!"). A potem zapowiedział, że będzie wraz z DiEM25 ratować Europę: przed rozpadem, przed zamykaniem granic, przed nacjonalistami i odrodzeniem państw narodowych w stylu lat 30 ubiegłego wieku.
Europa jest niszczona, mówił, wskazując na zamykanie się jednych państw przed drugimi (i przed imigrantami), - Jeżeli teraz my czegoś z tym nie zrobimy, to Unia Europejska się rozpadnie - wieścił. Krytykował "władzę kapitału" i porozumienia o wolnym handlu.