Wybory do Dumy: Putin zwyciężył apatycznie

Wybory do parlamentu oczywiście wygrała partia prezydenta. Ale dzięki bierności społeczeństwa.

Aktualizacja: 18.09.2016 22:58 Publikacja: 18.09.2016 18:53

Dwaj zwycięzcy wyborów w Rosji: prezydent Putin i formalny szef „Jedinoj Rossii” Dmitrij Miedwiediew

Dwaj zwycięzcy wyborów w Rosji: prezydent Putin i formalny szef „Jedinoj Rossii” Dmitrij Miedwiediew

Foto: AFP/SPUTNIK, Dmitry Astakhov

– Podczas wcześniejszych badań ponad połowa naszych respondentów twierdziła, że nie pójdzie na żadne wybory, a ponad 80 proc. pytanych uważa, że nie ma żadnego wpływu na politykę – powiedziała „Rzeczpospolitej" socjolog Natalia Zorkaja z moskiewskiego Centrum Lewady.

Znacznej i widocznej już w czasie kampanii wyborczej apatii zarówno wyborców, jak i samych kandydatów do parlamentu towarzyszyło rozdrobnienie sceny politycznej. W wyborach startowało 14 partii politycznych (dwa razy więcej niż w 2011 roku). Spośród nich tylko trzy są opozycyjne: liberalne Jabłoko, Parnas i częściowo ugrupowanie byłego prezydenckiego „rzecznika praw biznesmenów" Borysa Titowa „Partia wzrostu".

Po co się wychylać

Ale faworytami były cztery inne partie, te same od półtora dziesięciolecia: prezydencka „Jedinaja Rossija", „Sprawiedliwa Rosja" (założona w 2006 roku na polecenia Kremla, jako lewicowa opozycja wobec rządzących), LDPR Władimira Żyrinowskiego oraz nieśmiertelni komuniści z Giennadijem Ziuganowem na czele.

– Nikt nie zna programów ani jednej partii tak zwanej „opozycji systemowej". Władze wspierają je jednak, pewnie po to, by zbierały tzw. elektorat protestu – tłumaczy Zorkaja.

Mimo że ta normalna opozycja (zwana w Rosji „pozasystemową") – po dziesięcioleciu represji – nie cieszy się poparciem społecznym, to właśnie przeciwko niej prowadzona była w trakcie kampanii wyborczej propagandowa nagonka. To wystarczyło, by znacznie zmniejszyć jej szanse. – Jeszcze w latach 90. żywiliśmy naiwną wiarę, że „człowiek radziecki" wkrótce zniknie, wraz ze swoim, typowo radzieckim strachem. Ale po rozbiciu ruchu demokratycznego na przełomie lat 2011–2012 władze prowadziły „chirurgiczne represje" – na niewielką skalę, ale bardzo nagłośnione. Od razu powrócił strach i wieczne wytłumaczenie „człowieka radzieckiego": a po co będę się wychylać, jeszcze oberwę – tłumaczy Zorkaja mechanizm stłamszenia społecznych dążeń w Rosji.

„Chirurgiczne represje"

Kreml cały czas się obawiał, że w czasie obecnych wyborów może dojść do powtórki właśnie z 2011 roku. Wtedy, protestując przeciw fałszerstwom dającym zwycięstwo „Jedinoj Rossii", przez kilka miesięcy setki tysięcy ludzi demonstrowały w największych miastach Rosji. – Młodzi, wykształceni, z dużych miast, z ambicjami, zbuntowali się. Najpierw była to młodzież Moskwy oraz Petersburga, potem protesty rozlały się na cały kraj. Podczas tamtych wyborów przeszli proces inicjacji obywatelskiej: począwszy od wykrycia fałszerstw, poprzez demonstracje, po złamanie protestów siłą – tłumaczy socjolog.

Spacyfikowanie ówczesnych manifestacji ma swojej skutki do dzisiaj właśnie w powszechnym poczuciu apatii, które z młodych i mieszkających w miastach rozszerzyło się na całe społeczeństwo. Tym bardziej że „władze cały czas miażdżą niezależną aktywność, już nie tylko polityczną, ale nawet i obywatelską", tłumaczy jeden z rosyjskich obserwatorów, przywołując kampanię przeciw organizacjom pozarządowym, stowarzyszeniu „Gołos" (które w poprzednich wyborach monitorowało je i publikowało świadectwa naruszeń) po samo „Centrum Lewady", któremu obecnie grozi zamknięcie.

„Na kogo teraz"

W niedzielę okazało się, że samo głosowanie przebiega podobnie jak w 2011 roku. W syberyjskim Krasnojarsku informowano o „karuzelach" które organizowano z miejscowych bezrobotnych. „Karuzela" to specyficznie rosyjski rodzaj fałszerstwa wyborczego, który wynaleziono właśnie w 2011 roku, polegający na wożeniu grupy ludzi od komisji do komisji. Dzięki zaświadczeniom umożliwiającym głosowanie poza miejscem zamieszkania, wrzucają oni głosy w kilku komisjach. Z Rosji ten rodzaj fałszerstw rozprzestrzenił się na Ukrainę, a nawet USA (w czasie wyborów w stanie Nowy Jork w 2012 roku – dzięki emigrantom z Rosji).

Podczas niedzielnego głosowania z wielu moskiewskich komisji informowano o „karuzelach". Przez kilka z nich na przykład przeszli plutonami kursanci szkoły ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych, wszędzie głosując i wszędzie wcześniej pytając się „starszych grup": „Na kogo teraz? Na kogo głosować?".

Jedynie jednak komuniści stawili opór takim praktykom. Pod Irkuckiem aktywiści tej partii zablokowali dwa autobusy z „wędrownymi wyborcami" i przekazali ich policji. Zwolennicy partii demokratycznych okazali się zbyt zniechęceni do działania.

– Rozczarowanie, demoralizacja, nastroje zwane w Rosji „walizkowymi", czyli chęć wyjazdu, ale i idący za tym prawdziwy strumień emigracji najbardziej rzutkich i zdeterminowanych – mówi Zorkaja o obecnej sytuacji w zwyczajowo najbardziej dynamicznych, młodych grupach społecznych w Rosji.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174