Przy okazji zakończonych niedawno prestiżowych regat The Tall Ships Races wiele mówiło się o żaglowcu Marynarki Wojennej ORP „Iskra". Tymczasem wasz jacht jako pierwszy dopłynął do mety i odniósł największych w swojej historii sukces.
Mł. chor. sztab. mar. Ireneusz Kamiński:
To prawda. Wygraliśmy drugi etap z Rygi do Szczecina. Okazaliśmy się najlepsi zarówno w swojej klasie, jak i w klasyfikacji generalnej. Gdybyśmy mieli trochę więcej szczęścia na pierwszym etapie z Aarhus do Helsinek, pewnie wygralibyśmy całe regaty.
No właśnie, początek regat był dla „Admirała Dickmana" wyjątkowo pechowy...
Po wyjściu z portu w duńskim Aarhus przez kilka godzin na morzu panowała cisza. Potem warunki radykalnie się zmieniły. Momentami siła wiatru dochodziła do dziewięciu stopni w skali Beauforta, a fale sięgały trzech, czterech metrów. Niedaleko od nas zatonął norweski jacht. Załogę udało się uratować, ale zginął jeden z żeglarzy niosących pomoc. Na naszym jachcie zerwał się achtersztag, czyli stalowa linka prowadząca od masztu do rufy. Na pewien czas wycofaliśmy się z wyścigu. Popłynęliśmy na Łotwę, do portu w Ventspils, gdzie usterki zostały szybko naprawione. Potem dowiedzieliśmy się, że do momentu awarii zajmowaliśmy trzecie miejsce. Ostatecznie do Helsinek dotarliśmy na dziewiątym miejscu. Niestety, okazało się, że wracając na trasę, popełniliśmy proceduralny błąd, na skutek czego w ogóle nie zostaliśmy ujęci w klasyfikacji.