Poczuł się urażony po tekście, który nosi tytuł: "Pułkownik oskarża resort obrony". Był to wywiad z pułkownikiem Arturem Buszem, byłym szefem obsługi prawnej MON.

Pułkownik, wieloletni pracownik resortu, doskonale znający realia, opowiedział w rozmowie z "Rz" o bałaganie prawnym w MON. Sprawa mi oraz kierownictwu redakcji wydawała się na tyle poważna, że zdecydowaliśmy o publikacji. Wcześniej jednak, zgodnie ze sztuką dziennikarską, poprosiliśmy o komentarz resort obrony. Komentarz zamieściliśmy oczywiście w treści materiału. Po naszej publikacji zarzutami zajęła się Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i Sejmowa Komisja Obrony Narodowej.

Moje teksty nie są peanami na cześć MON, lecz najczęściej obnażają jego słabości. Nie musi się to szefowi tego resortu podobać. Zawsze jednak przedstawiam w swoich materiałach stanowisko MON.

W wywiadzie z Moniką Olejnik w "Kropce nad I" minister Klich stwierdził też, że wytoczył mi kilka procesów za: "Parę niezgodnych z prawdą informacji, w których autorka otrzymywała jednoznaczne informacje, że jest inaczej." W pracy kieruję się zasadą, że informacje należy weryfikować w co najmniej dwóch źródłach oraz prezentować stanowiska wszystkich stron, o których piszę. Pan minister zapewne chciałby, bym po otrzymaniu "jednoznacznej informacji, że jest inaczej" już więcej nie zadawała pytań. Zapewniam jednak, że dopóki jestem dziennikarzem, nie może na to liczyć.