Wiemy od dawna, że pluton, który ostrzelał Nangar Khel, miał właściwie dwóch dowódców. Formalnego, niedoświadczonego, młodziutkiego podporucznika Łukasza B. i tego prawdziwego wojennego wyjadacza - chorążego Andrzeja O. To chorąży - zastępca dowódcy - faktycznie wydawał rozkazy. Gdy okazało się, że pociski uderzają w wioskę, młodziutki podporucznik bał się wstrzymać ogień, obawiał się po prostu swojego zastępcy.

Biegli psychiatrzy właśnie o tym ogromnym strachu piszą w jednej ze swoich opinii. Kodeks karny nazywa to brakiem zdolności kierowania swoim postępowaniem. Ta opinia pozwala na nadzwyczajne złagodzenie kary Łukaszowi B.