Tak do tych zjawisk odnosi się Szprynger: „Ustawiam się w kontrze, dla przeciwwagi" – pisze. „Staram się stworzyć alternatywę wśród agresywnej estetyki. Mam dość krzyku, kontrastu i natłoku informacji. Wybrałam kierunek przeciwny". Ten świadomy wybór artystki sprawił, że od pierwszych samodzielnych prac przyjęła postawę sprzeciwu wobec powszechnie panującej mody, co oznaczało równocześnie lekceważenie koniunktury. Skazała się tym samym na trudne wytyczanie w sztuce zupełnie samotnej, ale własnej ścieżki poszukiwań. Jej sztuka – na przekór popularnemu wyścigowi o coraz większą drastyczność i natarczywość wizualnych efektów – jest delikatna i niepochwytna jak mgła.
Artystka nie dochodziła do tej subtelności, jak to się zdarza, powoli, kolejnymi fazami ograniczania ekspresji i redukcji środków. Takie były jej prace od początku, jeszcze na studiach. Wyłącznie kreską posługiwać się zaczęła wprawdzie dopiero od 2006 roku, ale w jej wyobraźni plastycznej jako element nieodzowny narodziła się ona już w latach najwcześniejszej młodości. Kiedy w liceum malowała pejzaże, kreska jawiła się spełniając naówczas zadanie tylko czynnika dekoracyjnego. Usamodzielniła się podczas studiów. Odgrywała już ważką rolę w serii obrazów „pranych", rozwijanej w trzech ostatnich latach edukacji.
Anna Szprynger malowała wtedy pewną linią na płótnie zarysy brył architektonicznych w tle jednobarwnej przestrzeni - wszystko w technice gwaszu, by potem płótno to wyprać. Kompozycja zatracała wówczas jednoznaczność, nabierając zagadkowości czegoś niedopowiedzianego, więc tajemniczego. Czasem wracała do tak potraktowanego obrazu, coś poprawiając czy domalowując, ale też bywało, że go ponownie spłukiwała, by znowu retuszować. Chodziło o pozyskanie pod dukt rysunku zamierzonego tła fakturowego. Techniczny proces, który do tego prowadził, był jednak zbyt warsztatowo zawiły, pracochłonny i wymykający się pełnej kontroli. Toteż w pracy dyplomowej, na którą złożyło się 50 płócien w formacie 18 x 18 cm, by uzyskać poszukiwane tło barwnej faktury, artystka zastosowała graficzny odcisk techniką monotypii. Dopiero na tak przygotowane podłoże nanosiła rysunek kojarzący się ze szkicem architektonicznym czy już stanowiący geometryczną abstrakcję. Te niewielkie wymiarami obrazy były nietypowym połączeniem dwóch technik: malarskiej i graficznej. Zapowiadały też – jak to widoczne z perspektywy czasu – upodobanie autorki do miniaturowych formatów prac. Ale problemem zasadniczym, znakiem rozpoznawczym jej twórczości, bo głównym przedmiotem fascynacji pozostawała linia.
Poleca www.abbeyhouse.pl