Wystawa we wrocławskiej galerii Awangarda BWA przybliża polskiej publiczności tego niezwykle interesującego artystę. Eduardo Chillida (1924-2002) w młodości grał w drużynie Real Sociedad i myślał o karierze bramkarza. Ale marzenia o piłce nożnej musiał porzucić po poważnej kontuzji. Rozpoczął wtedy studia architektoniczne w Madrycie, lecz wkrótce doszedł do wniosku, że bardziej interesuje go rzeźba i rysunek.
W 1948 roku Chillida wyjechał do Paryża i tam przez kilka lat żył w kręgu artystycznej awangardy. Na początku lat 50. powrócił do Hiszpanii, do rodzinnego San Sebastian i mieszkał tam do śmierci. Artystyczne inspiracje czerpał z rodzimych pejzaży, jak i z podróży do Grecji, Rzymu, Umbrii i Toskanii we Włoszech, czy Prowansji we Francji. Jego prace zdobywały prestiżowe nagrody, m.in. na Biennale w Wenecji.
Miał niezwykłe wyczucie materiału, niezależnie czy pracował w glinie, metalu, marmurze lub alabastrze. Rzeźbom nadawał abstrakcyjne formy, które podkreślały naturę zastosowanego materiału. W pracach z żelaza czuje się niemal dotykalnie pierwotną chropawość. Możliwość polerowania stali uwypukla gładkość i blask powierzchni. Cięcia marmuru i alabastru wydobywają naturalną szlachetność materiału. W marmurze czujemy jego ciężar, gdy w alabastrze wysublimowana gra światła wywołuje wrażenia niemal mistyczne.
– Eduardo Chillida to bez wątpienia, mistrz formy, kreacji, eksperymentowania z materiałami oraz wybitny teoretyk sztuki i znawca życia – mówi kuratorka wystawy Inés R. Artola.
Dziełom artysty towarzyszyła także zawsze filozoficzna refleksja nad czasem i przestrzenią, które opisują nie tylko forma i materia, ale również ukryta w nich muzyczność . Stąd tytuł wystawy „Brzmienia” i dające do myślenia cytaty z wypowiedzi Chillidy na ścianach galerii.
Sam twórca nieraz zresztą nadawał swym pracom tytuły, zdradzające, że wsłuchuje się w muzykę sfer i pisał, że próbuje „usłyszeć przestrzeń”. Chillida rzeźbiąc, czy pracując nad grafikami chętnie inspirował się klasyczną muzyką (jego ulubionymi kompozytorami byli Mozart i Bach).
Wrocławska wystawa została świetnie skomponowana. Prowadzi przez tonące w półmroku wnętrza, sprzyjające kontemplacji i „wsłuchaniu się” w ukryte brzmienia i. W części sal rezonują zresztą rzeczywiste dźwięki z muzycznych instalacji Gorke Aldy, potęgujące medytacyjne nastroje. A na finisażu wystawy w marcu usłyszymy utwory, skomponowane do tej wystawy przez José M. Sáncheza-Verdę.