Krakowski Bunkier Sztuki wypełniają szczelnie przedmioty służące rozrywce, sportom i edukacji dzieci. Setki lalek, miśków, nakręcanych samochodzików, hulajnóg, książek, pocztówek. To 5 tysięcy eksponatów z prawie 40-tysięcznego zbioru Sosenków. Krakowska familia od lat zbiera zabytkowe zabawki. Odrestaurowane i pogrupowane wedle gatunków stanowią bezcenny zestaw.
– Przed prezentacją wszystkim eksponatom zafundowaliśmy toaletę. Tej austriackiej lalce w stroju pielęgniarki z I wojny światowej praliśmy całą garderobę, nawet majtki – opowiada Marek Sosenko.
Na wystawie panuje pozorny porządek, jest jednak coś schizofrenicznego w tym spiętrzeniu rzeczy. A sprawcą jest Robert Kuśmirowski. Artysta tak zaaranżował zbiór, by sprawiał wrażenie groźnego absurdu. Wybiegłam z Bunkra, ale wydawało mi się, że zastępy zabawek ruszyły za mną. Wyobraźnia podsuwała wizje rodem z Hitchcocka, Hoffmanna i braci Grimm.
Kuśmirowski zderzył skarby Sosenków z własnymi zbiorami. A z jego kolekcją sprawa jest bardziej skomplikowana. On gromadzi rupiecie, by niektóre powielić, a następnie zmieszać oryginały i kopie. Potrafi "sklonować" dosłownie wszystko. Co więcej, nie korzysta z surowców, z jakich wykonane zostały pierwowzory. Do reprodukcji wykorzystuje drewienka, tekturki, styropian, szmaty, modelinę. Tandetę. Ale odbiorca nie odróżni prawdy od fałszu.
Prezentacja w Bunkrze to swoiste podsumowane dotychczasowej działalności Kuśmirowskiego. Gigantyczny kolaż z przedmiotów. Zespolenie w "masyw" (stąd tytuł) co najmniej dziesięciu wcześniejszych realizacji. Artysta kocha brud, kurz, wyszczerbienia. Twierdzi, że próbuje ocalić pamięć o przeszłości. Moim zdaniem nie tylko – najważniejsze w jego sztuce są pytania o wartość. Nie tę rynkową, lecz emocjonalną. Odtwarza zjawiska, które go poruszają.