Wszyscy jesteśmy Tatarami

Pamiętacie Borata? Angielskiego Żyda przebranego za dziennikarza z Kazachstanu, który mówił po polsku i hodował kurę w nowojorskim hotelu. Uwaga! Kolektyw Slavs and Tatars nie jest Boratem sztuki współczesnej, ale ma do opowiedzenia podobną historię.

Publikacja: 28.10.2012 18:00

Na wystawie w galerii Raster można zobaczyć m.in. łóżko River Beds i dywan „Języki ojczyste i matczy

Na wystawie w galerii Raster można zobaczyć m.in. łóżko River Beds i dywan „Języki ojczyste i matczyne gardła”

Foto: Archiwum

Jest to opowieść o Eurazji, wielkiej prowincji zglobalizowanego świata, krainie, która rozciąga się od „Muru Berlińskiego po Wielki Mur Chiński", od Polski po Persję i wschodnie granice Turkmenistanu. „Słowianie i Tatarzy", jak to ludzie z euroazjatyckich stepów, są nomadami i opowiadaczami. Stale w podróży między peryferiami współczesności a centrami globalnej sztuki, potrafią nawet być w dwóch miejscach jednocześnie. Jesienią snują swoją opowieść równolegle w nowojorskim MoMA i w warszawskim Rastrze.

Kebab z książek

Eurazja to mutant, totalna hybryda – krzyżówka Wschodu z Zachodem, komunizmu z islamem, nowoczesności z jej porażką. Te bezkresne stepy zaludniają „Słowianie i Tatarzy", a także setki innych plemion. W oczach Zachodu mieszkańcy Eurazji zlewają się w postać Borata. Oto wąsaty (jakżeby inaczej!) barbarzyńca, który mówi po angielsku z ciężkim akcentem, przybywa z kraju, którego nie da się wskazać na mapie, i na każdym kroku wywołuje kulturowy szok. Wcielając się w Borata, angielski komik Sacha Baron Cohen stworzył zwyrodniałą, ale bezbłędną karykaturę zachodnich wyobrażeń o Eurazji. W arsenale Slavs and Tatars również nie brakuje wywrotowego humoru, prowokacji i komedii pomyłek. Kolektyw idzie jednak znacznie dalej. Mija raźnym krokiem granice satyry i zmierza ku poważnym badaniom nad geografią wyobraźni, splątanymi językami i pomieszanymi pojęciami, które składają się na euroazjatycką (nie) rzeczywistość. Do dzieła zabierają się wyposażeni w polityczną niepoprawność, erudycję i bezczelność, która pozwala kojarzyć fakty oraz mity niemające ze sobą nic wspólnego. Wyniki swoich badań opakowują tak, aby rewelacyjnie wyglądały na współczesnym rynku produktów kultury. Przerabiają wiedzę na design, na rzemiosło i opowieści; tkają dywany, wyszywają makatki, projektują meble, plakaty i billboardy, piszą wciągające teksty, wydają książki – a z cudzych robią kebaby.

Idź na Wschód! (z Charlesem Bronsonem)

„Jeżeli historię piszą zwycięzcy, to czy przyszłość napiszą przegrani?" – pytają Slavs and Tatars, copywriterzy wprawieni w układaniu podstępnych aforyzmów i haseł w rodzaju „Jankesi do domu – i zabierzcie mnie ze sobą!". Kolektyw powiada, że awangarda zawiodła w opowiadaniu współczesności. Będąc antynowoczesnymi, nie boją się reakcyjnych pojęć, takich jak „egzotyka" czy „romantyka". Romantyczne są zresztą same korzenie kolektywu.

Historia Slavs and Tatars zaczyna się (oczywiście!) w Paryżu od spotkania dwóch osób. Pierwszą była Kasia Korczak, pochodząca z Polski designerka mieszkająca w Londynie. Drugą – Payam Sharifi, wychowany w Teksasie Irańczyk, który studiował literaturę rosyjską w Sankt Petersburgu i osiedlił się Moskwie. W 2006 r. zakochana para zaczęła działać pod szyldem Slavs and Tatars; skład kolektywu uzupełnili wkrótce belgijski projektant Boy Vereecken oraz brytyjsko-amerykańska pisarka i badaczka kultury z Cambridge, Victoria Camblin. We czwórkę stworzyli wydajny i skończenie ponowoczesny model produkcji artystycznej, działający na skrzyżowaniu badań naukowych, mody, designu, propagandy i podróży.

Slavs nad Tatars mają na koncie zarówno galeryjne wystawy, jak i piosenki, publikacje w artmagazynach, wykłady i wycieczki. W 2009 r., w ramach Wola Art Festival w Warszawie, zrealizowali pracę poświęconą Charlesowi Bronsonowi. Ikoniczny heros z klasycznych westernów, niezapomniany macho z „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" Sergio Leone, to jednocześnie wymarzony bohater euroazjatyckiej opowieści. Bronson vel Karol Buczyński wywodził się bowiem z polskich Tatarów. Slavs and Tatars zawiesili na Woli ogromny banner przedstawiający Bronsona w kowbojskim kapeluszu ukazanego wśród meczetów. Plakat zachęcał „Idź na Wschód!" i reklamował jednodniową wyprawę do Bohoników, wioski polskich Tatarów przy granicy z Białorusią. W roli przewodnika wycieczki do „polskiego Tatarstanu" wystąpił amerykański Irańczyk, Payam Sharifi.

Żeń się tylko z poliglotką!

We wrześniu S&T wylądowali w MoMA, na swojej pierwszej muzealnej wystawie w Stanach. W pępku zachodniej sztuki kolektyw szuka związków między rosyjską awangardą, ekstatycznym islamem i mistycznym wymiarem nowoczesności. Wystawa nazywa się „Beyonsense". Tytuły zawsze odgrywały w praktyce S&T ważną rolę. – Ten odnosi się do tego, co jest poza Berlinem, poza Belgradem, poza Bucharą – tłumaczy Payam. Po czym z dumą oznajmia: – Najlepsze w nim jest jednak to, że mieści słowa „Beyonce" i „nonsense" w zaledwie 10 literach.

Co łączy Adama Michnika z szyickimi sufi? A „Solidarność" z islamską rewolucją w Iranie? Slavs & Tatars odpowiadają na najdziwniejsze pytania.

Wystawa w Rastrze nazywa się jeszcze lepiej – „Too Much Tłumacz". Slavs & Tatars imają się niejednego rzemiosła, ale ich ulubionym tworzywem jest język. Eurazja jest bowiem wielką wieżą Babel, tyle że płaską i ciągnącą się tysiącami kilometrów, na których mieszają się języki i alfabety, a wraz z nimi pojęcia i idee. Slavs and Tatars uwielbiają tłumaczyć je z alfabetu łacińskiego na gruziński, zapisywać angielskie teksty fonetycznie cyrylicą, wyszywać hasła polskiej „Solidarności" arabską kaligrafią w języku farsi i badać, co dzieje się z ideologią nowoczesności, kiedy przepuści się ją przez maszynkę do mięsa euroazjatyckich tożsamości, narzeczy i kultur.

Wśród prac w Rastrze znalazł się imponujący dywan z orientalnej wełny, przedstawiający laryngologiczny wizerunek ludzkiego aparatu mowy. To „Języki ojczyste i matczyne gardła" – praca poświęcona chrapliwej głosce „kh", tak ważnej w arabskim, perskim czy hebrajskim, ale praktycznie niewymawialnej dla ludzi Zachodu. Inna praca to globus, w którym zamiast kuli ziemskiej obraca się koślawa pigwa. Jak piszą S&T: „Wieloletnią wrogość między Serbami i Turkami kończy zawarte w tej pracy przymierze – serbskie słowo oznaczające pigwę, »dunja«, to popularne imię kobiece symbolizujące piękno, a jednocześnie homonim słowa »donya«, które po arabsku i turecku oznacza »świat«".

Na „Too Much Tłumacz" można zobaczyć swój wizerunek w azerskich, uzbeckich czy turkmeńskich zwierciadłach, nauczyć się, jak zrobić kebab z książek Miłosza, Kapuścińskiego i Osipa Mandelsztama, oraz przeczytać (po angielsku, arabsku i cyrylicą), dlaczego należy „obczajać tyłek monoglotki, ale żenić się tylko z poliglotką". Sercem wystawy jest obszerna orientalna otomana, jakiej nie może zabraknąć w żadnej środkowo-azjatyckiej herbaciarni. Zamiast czaju serwuje się w niej edycje i publikacje Slavs and Tatars. Kolektyw zaprasza, żeby zalec na wschodnich dywanach i wkręcić się w alternatywną historię Eurazji. Dowiemy się z niej między innymi, co łączy polską „Solidarność" i islamską rewolucję w Iranie czy Adama Michnika z szyickimi sufi.

Poznamy też tajemnicę pojedynczej krzaczastej brwi, która na Wschodzie jest sexy, a na Zachodzie nie do przyjęcia, zgłębimy przywódcze kompetencje Huna Atylli, odkryjemy, dlaczego centrum świata przesuwa się w stronę Tbilisi oraz Baku, i znajdziemy tysiąc innych nieoczywistych rzeczy. Opowieść, jaką Slavs and Tatars snują o Eurazji, przypomina bowiem „Baśnie z tysiąca i jednej nocy" – z tą różnicą, że wszystko dzieje się na jawie i wcale nie jest bajką.

Slavs and Tatars Too Much Tłumacz galeria Raster, Warszawa, do 10.11, www.raster.art.pl Slavs and Tatars Beyonsense, MoMA, Nowy Jork, do 10.12, www.moma.org Więcej o Slavs and Tatars na: www.slavsandtatars.com

Jest to opowieść o Eurazji, wielkiej prowincji zglobalizowanego świata, krainie, która rozciąga się od „Muru Berlińskiego po Wielki Mur Chiński", od Polski po Persję i wschodnie granice Turkmenistanu. „Słowianie i Tatarzy", jak to ludzie z euroazjatyckich stepów, są nomadami i opowiadaczami. Stale w podróży między peryferiami współczesności a centrami globalnej sztuki, potrafią nawet być w dwóch miejscach jednocześnie. Jesienią snują swoją opowieść równolegle w nowojorskim MoMA i w warszawskim Rastrze.

Pozostało 93% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl