Rynek pracy w Polsce ma się świetnie – wynika z danych GUS. Nie wiadomo jednak, jak długo. W najbliższych miesiącach będą wchodzić w życie regulacje, które utrudnią warunki działania firm, negatywnie odbijając się na rosnącej gospodarce. Mogą też pogorszyć sytuację części pracowników, choć w założeniu rządzących miały im pomóc.
Rodzina 500+ może zabrać z rynku pracy tysiące kobiet. Z kolei planowana podwyżka stawki minimalnej w umowach-zleceniach do 12 zł sprawić, że w urzędach pracy pojawią się rzesze pracowników zwalnianych z firm, których nie będzie stać na nagły wzrost kosztów pracy. Firmy ostrzegają, że tylko w branży ochrony zwolnienia z tego powodu mogą dotknąć nawet 65 tys. osób. To tym bardziej prawdopodobne, że obowiązujące od początku roku ozusowanie umów-zleceń sprawiło, że straciło tam pracę 45 tys. osób.
Do zwalnianych mogą dołączyć też pracownicy sklepów i centrów handlowych, jeśli wejdzie w życie planowany od stycznia przyszłego roku zakaz handlu w niedzielę. W założeniu ma on poprawić warunki zatrudnionych w tej branży. Zdaniem ekspertów pracę z tego powodu może stracić ok. 10 proc. z nich, czyli 50 tys. osób.
– Wielu pracowników nie zdaje sobie sprawy z negatywnych efektów pozornie dobrych dla nich rozwiązań. W rezultacie, zamiast być beneficjentami, staną się ofiarami tego rozwiązania – mówi prof. Maria Drozdowicz-Bieć, ekonomistka z SGH.
Z kolei wdrożenie unijnej dyrektywy o pracownikach sezonowych spoza Unii może ograniczyć dopływ na polski rynek tak potrzebnych fachowców z Ukrainy. Niewykluczone są też problemy z niezbędną dla firm elastycznością pracy. W projekcie nowej ustawy o pracy tymczasowej szykuje się wiele obostrzeń, w tym kary dla pracodawców i agencji. Wystarczy, że inspektor pracy stwierdzi, że osoba zatrudniona na umowę tymczasową powinna pracować na etacie.