Ten protokół jest oczywiście jednym z wielu znaków, iż rosyjskie „śledztwo” to piętrowe oszustwo, ale, zbiegiem okoliczności, daje właśnie możliwość przygwożdżenia tego oszustwa. I w chwili, gdy przypadkiem taki dowód się nadarzył, michnikowszczyzna leje krokodyle łzy: nie ekshumujmy, po co, czy ci, którzy do tego wzywają, nie mają serc? Czy nic ich nie obchodzi, co czują rodziny??
Publicysta "Rzeczpospolitej" obnaża też inne kłamstwa, którymi posługiwały się mainstreamowe media w informowaniu o badaniach przyczyn katastrofy:?
Nie było żadnych słów o „debeściakach”. Nie było słów „jeśli tu nie wylądujemy, to on się będzie mnie czepiał”, nie było przed odlotem żadnej awantury generała z pilotami, żadnego jej zapisu kamery przemysłowej, ani żadnego świadka, który miał niby o niej opowiedzieć. Piloci nie próbowali lądować „za wszelką cenę”, i więcej, nie próbowali w ogóle lądować, na regulaminowej wysokości podjęli decyzję o odejściu. Nie wykazali się też wcale niekompetencją, używając przycisku „uchod”, działającego jakoby tylko we współpracy z lotniskowym systemem ILS, którego na Siewiernym nie było ? okazuje się, że znali posiadany sprzęt, usprawniony względem standardowego, i że przycisk powinien był zadziałać, tak jak zadziałał w bliźniaczym tupolewie podczas prokuratorskiego eksperymentu. Przy okazji prokuratura stwierdziła też, że nie znalazła żadnych najmniejszych śladów wywierania przez kogokolwiek na pilotów nacisku.?
Jak się dziś okazuje - nieprawdziwych informacji było sporo. Media, kosztem rodzin ofiar, żywiły się nimi, by zapełnić swoje strony internetowe i szpalty gazet. Nie poczuwają się też do przeprosin. Dla tych zakłamanych mediów Rafał Ziemkiewicz ma dobrą radę, cytując Marcina Wolskiego: Na kolana, łajdaki!?