Jego nazwisko stało się szerzej znane w 2009 roku po wybuchu afery związanej z tzw. specustawą stoczniową. „Gazeta Wyborcza” zarzuciła Misiakowi, że jako szef Senackiej Komisji Gospodarki Publicznej pracował nad specustawą, na której zyskała później związana z nim firma Work Service. Choć senatora w obronę wzięła część publicystów, m.in. Janina Paradowska z „Polityki”, Misiak musiał opuścić klub Platformy.
Ale senator ma zamiar wziąć udział w zbliżających się wyborach. Podobno jest już po sondażowych rozmowach z politykami PSL, choć przedstawiciele obu stron oficjalnie zaprzeczają tym informacjom. Jednak obydwie strony na temat ewentualnej współpracy wypowiadają się zaskakująco ciepło.
Nie mam nic przeciwko panu senatorowi Misiakowi – mówi szef klubu PSL Stanisław Żelichowski.
PSL to najbardziej progospodarczą partia na polskiej scenie politycznej. Cenię to, co wicepremier Waldemar Pawlak robi dla polskiej gospodarki. Poparcie tej partii byłoby dla mnie zaszczytem – mówi Misiak.
Tomasz Misiak może albo znaleźć się na listach PSL, albo wystartować z własnego komitetu, co oznaczałoby, że w jego okręgu wyborczym ludowcy nie wystawią kontrkandydata. Z Platformy usunął Misiaka osobiście sam Donald Tusk. Czyżby senator wracał do polityki bocznymi drzwiami, w dodatku obrotowymi?