Według portalu, zapowiadającego publikację "Gazety Polskiej", z tajnych dokumentów ABW wynika, że dane prezydenta Lecha Kaczyńskiego wprowadzono 25 października 2008 r. do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW.
Zdaniem gazety oznaczało to, że od tego momentu wobec prezydenta mogły być stosowane wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch. Do rejestracji dołączone zostały załączniki, które wskazywały, że chodziło o Lecha Kaczyńskiego - m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną. Gazeta, powołując się na swoich informatorów, sugeruje też, że specjalistyczny sprzęt – do podsłuchów, został zamontowany w saloniku vip-owskim Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem. To "zabezpieczenie" - jak dodają cytowane przez nią osoby - jest powodem opieszałości przy sprowadzeniu szczątków wraku.
Oburzenia nie kryje były minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego - Jacek Sasin.
Przeczytałem artykuł i nie mogę się uspokoić. To jest ukoronowanie tych wszystkich działań, które rząd Donalda Tuska prowadził przeciwko panu prezydentowi. Pokazuje, że nie cofano się absolutnie przed niczym – mówi zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – To niestety pokazuje obraz naszego państwa, które obecnie nie odbiega właściwie od Rosji czy Białorusi. Oczekuję stanowiska premiera w tej sprawie. To jest zbyt poważna sprawa, żeby rząd milczał. Nie interesują już mnie wypowiedzi pana Bondaryka, który jest osobą absolutnie niewiarygodną. Donald Tusk powinien wyjaśnić, na czyje polecenie ABW takie działania wobec prezydenta podejmowała. Wątpię, aby Agencja zrobiła to samowolnie. Mówimy przecież o inwigilacji głowy państwa.