Drobiazg, a jakże charakterystyczny. Czołowy przedstawiciel "dziennikarstwa III RP", wielokrotny "dziennikarz roku", właściciel całego worka Wiktorów etc., słowem, Tomasz Lis, odchodząc z poważnego kiedyś tygodnika "Wprost", który zmienił w obsesyjnie antypisowską bulwarówkę, pochwalił się w wydanym oświadczeniu, że zwiększył sprzedaż tygodnika o dwie trzecie. Jego samochwalstwo zostało szeroko rozpowszechnione, wisi od ponad tygodnia w internecie, i nie słyszałem, żeby gdziekolwiek wzbudziło zastanowienie.
Ziemkiewicz z tabel ZKDP wywnioskował, że liczby podane przez Tomasza Lisa są po prostu kłamstwem:
Jak można kłamać tak głupio? Ano, z poczucia bezkarności. Dlatego o tym drobiazgu piszę, jak wspomniałem, że jest symboliczny, podobnie jak symboliczny dla III RP i jej ciurów jest ten pluszak w ręku premiera. Goebbelsowską metodą tyle razy przy tylu różnych okazjach w tylu mediach powtarzano, jak to Lis "uratował" "Wprost" (i jak zmienił tytuł rzekomo "będący organem jednej partii" w "niezależny"), że najwyraźniej on sam w to uwierzył.
O funkcjonujących kłamstwach:
Podobnie funkcjonują dziesiątki starych kłamstw, tylko siłą inercji, dzięki temu, że ludzie nie mają czasu, a często nawet ochoty, weryfikować tego, co wielokrotnie słyszeli. W wypadkach skrajnych wręcz bronią się przed przyjęciem do wiadomości sprostowania, bo im to zaburza własną samoocenę (nikt nie lubi przyznawać przed samym sobą, że dał się okpić). W ten sposób może wciąż funkcjonować i bezustannie wracać historia o maybachu ojca Rydzyka, choć nigdy w życiu żadnego maybacha on nie miał.