O złym stanie nerwowym premiera mówi się od miesięcy. Źle znosi krytykę w partii i na zewnątrz. Pewnie puściły mu nerwy, bo nie wie, co ma robić, i stąd takie pomysły. Nowe wybory to political fiction. Nie ma większości sejmowej dla takiego rozwiązania.

I dodaje, że PiS raczej nie opowiedziałby się za wyborami:

Nie boimy się wyborów w żadnym terminie. Jest jednak pytanie o koszty finansowo-społeczne. Rządzący oszczędzają na wszystkim, a teraz chcą robić wybory z kieszeni podatników? Być może Tusk zauważył, że traci popularność, a za trzy lata może dostać mniej głosów niż dziś. I brzytwy się chwyta.

Czarnecki mówi także o PSL:

Byłoby lepiej, gdyby PSL nie dostało się do parlamentu, to typowa partia władzy. Za przekręty w firmie odpowiada nie tylko asystent kierownika, lecz także prezes firmy. Premier rządzi dzięki PSL. Gwarantuje ludowcom, że zarządzając spółkami Skarbu Państwa, będą mieli państwo w państwie, a ci w zamian pozostaną lojalni.