Eliza Michalik to dziennikarka zaprawiona w bojach i o dość burzliwejkarierze, podczas której zdążyła "przewinąć się" przez "Gazetę Polską", "Życie Warszawy", Salon 24 i Superstację, w międzyczasie kopiując różne teksty od różnych autorów i po lekkim retuszu opatrując je swoim nazwiskiem. Cóż, było, minęło, każdy w swojej drodze błądzi i w sumie nieładnie jest to wypominać. Ale czy rzeczywiście minęło? Pani Eliza od niedawna jest też blogerką na portalu, który zasłynął niegdyś subtelną reklamą parówek. Opublikowała tam wczoraj niezwykły esej, jako żywo przypominający wypowiedź posklejaną z komentarzy antykościelnych internetowych trolli, z jakich ci słyną pod każdym tekście o tematyce choćby lekko zahaczającej o religię (a czasem i to nie jest potrzebne). Ta histeryczna tyrada, bardzo odpowiednio zatytułowana "Stop nachalnej katopropagandzie", jest właściwie czystym destylatem internetowych urojeń o wszechwładzy Kościoła, sprzecznych ze sobą postulatów, paranoiczno-schizofrenicznych tez o prześladowaniu ateistów i zwykłego dobrego dowalania klerowi. Zresztą, wystarczy zacytować kawałek:
Żądam żeby z Papieża można było żartować
tak jak z każdego innego dyktatora (bo to jest watykański dyktator) i postaci publicznej. Żądam szacunku dla mojej prywatności, mojego rozumu i mojego sumienia.
Żądam, by nie wchodzono mi do łóżka, na porodówkę i do portfela, nie dyktowano jak się kochać
, jak ma się począć moje dziecko i jak urodzić - z cesarką czy bez.