Ta grafomania, te porównanka, te przedszkolne metaforki, te figurki retoryczne z posiedzenia gminnego kółka PIS. Nędzna forma, fatalny styl. Bo przecież wątpliwości co do kandydatury pana (...) Ale czy muszą to robić w taki tandetny sposób? Czy ta ich retoryka musi być taka parciana? Ta forma jest nieznośna. Może nawet bardziej nieznośna niż treść.

Choć trudno o celniejszą recenzję twórczości Tomasza Lisa, to powyższy fragment jego komentarza na portalu NaTemat.pl nie jest niestety autokrytyką. Jest natomiast krytyką ulubionego obiektu topornych kpin naczelnego "Newsweeka", czyli PiS-u. I choć nieczęsto mu się to zdarza, to krytyka tym razem zasłużona, bo spektakl, jaki stworzyła wczoraj opozycja podczas przesłuchania Tomasza Arabskiego na Komisji Spraw Zagranicznych był marnej jakości, a zamiast porządnego przepytania jednego z najgorszych urzędników tego rządu, były pytania o bilety na Real, o in vitro i atmosfera ogólnej awantury.

Nie omieszkał wspomnieć o tym Lis, dbając jednocześnie o zachowanie swojego pełnego polotu, niepodrabialnego stylu.

Czy w orszaku nienawiści i demagogii naczelne miejsce przyznać nieocenionej pani Fotydze, która powiedziała, że Arabski był "ikoną walki z Lechem Kaczyńskim"? Tym bardziej, że stwierdziła też, iż Arabski "reprezentował stanowisko rosyjskie" (nie PiS-owskie znaczy rosyjskie, to oczywista oczywistość). A może jednak palmę pierwszeństwa przyznać posłowi Waszczykowskiemu (ten od "nie zabijajcie nas"), porównującemu Arabskiego do Siwaka i Kociołka. A może geniuszowi z Grójca posłowi Suskiemu (temu od "genetycznego patriotyzmu"), który mówił, że Arabski chce uciec do Madrytu? A może posłance Szczypińskiej (tej od adoracji Polskęzbawa), która wie co wiadomo "od Bałtyku po szczyty gór"? (...) Wróg jest wrogiem, potępić, ukarać, zdeprecjonować, pognębić, upokorzyć, zdeptać go trzeba. A najlepiej zgnoić po prostu. Jest w tym pewien rys sadyzmu. Linczujący patrzą linczowanemu w oczy i zastanawiają się - długo jeszcze postoi czy padnie(w wypadku Arabskiego wysiedzi). Stoi dalej? No to dalejże, potrzebne kolejne kopniaki. Mistrzowie pogardy i linczu zawsze działają tak samo, wspomagani przez prawicowe portale i wpisowiczów na tych portalach, dowodzących każdego dnia, że istnieje coś takiego jak kloaka wirtualna, choć jednak realna.

- napisał dziennikarz mogący się od dziś poszczycić tytułem "Hieny Roku". Jak pokazuje powyższy teks, ciężko na ten tytuł zapracował.