Dobry parszywy film

Tomasz Lis chwali i krytykuje film "Nasze matki, nasi ojcowie".

Aktualizacja: 20.06.2013 18:49 Publikacja: 20.06.2013 15:32

Pięcioro przyjaciół bohaterów filmu „Nasze matki, nasi ojcowie” niemieckiej telewizji wywołującego k

Pięcioro przyjaciół bohaterów filmu „Nasze matki, nasi ojcowie” niemieckiej telewizji wywołującego kontrowersje w Polsce.

Foto: materiały prasowe

A więc już wszystko jasne! Dzięki bohaterskim władzom TVP, Niemcy w końcu mogli pokazać nam, jak wyglądała naprawdę II wojna światowa i jaką rolę pełnili w niej przedstawiciele wojska nazistowskiego (bo przecież nie niemieckiego), jaką ci z polskiego ruchu oporu, a także jacy byli żołnierki i żołnierze wyzwolicielskiej Armii Czerwonej.  Tym, którym mimo wysiłków naszej telewizji nie udało się obejrzeć tego pouczającego dzieła, spieszy na pomoc Tomasz Lis, który recenzuje spektakl na portalu Natemat.pl. Naczelny "Newsweeka" najpierw chwali film, uprzednio gorąco dziękując swojemu pracodawcy za sprowadzenie go...(swoją drogą, to red. Lis dowodzi przy tym swojego fenomenalnego talentu literackiego i retorycznego, bo nawet w tekście o telewizyjnym filmie potrafi płynnie i bez zająknięcia się "wspomnieć" o PiS-ie i jego wyznawcach)

Niemiecki film "Nasze matki, nasi ojcowie" jest bardzo dobry. W tym sensie, że bardzo dobrze się go ogląda.(...) Po pierwsze podziękowania dla TVP za to, że - mimo sprzeciwów - podjęła trudną decyzję wyświetlenia tego filmu. Politycy PiS i dziennikarze PiS powtarzali, że filmu tego pokazać nam nie można, bo pokazuje nieprawdę. Oni to wiedzieli już bez oglądania. Po prostu to wiedzieli, tak jak wiedzą, że był zamach w Smoleńsku.

...by potem go jednoznacznie skrytykować...

Mam jednak wrażenie, że celem twórców filmu nie było przede wszystkim pokazanie historycznej prawdy. Ich celem było pokazanie prawdy akceptowalnej przez Niemców.

I to im się udało. Niemcy robią w tym filmie rzeczy straszne, potworne. Ale prawdziwe potwory są w tym filmie na drugim planie. Bydlaki są w tle (...)  Bracia rozstrzeliwujący Żydów i Rosjan wyraźnie cierpią. Potem mniej, ale na początku bardzo. Wniosek? Z natury są dobrzy, to tylko wojna uczyniła z nich potwory, z czego zresztą, jako ludzie inteligentni, zdają sobie sprawę. (...)Niemcy oglądający ten film w większym pewnie stopniu niż o potworności niemieckich zbrodni, musieli myśleć o potwornych czasach. Ze współczuciem musieli też myśleć o tym jakie cierpienia musieli w związku z tym przeżywać ich ojcowie i matki.

Jak na tym tle wypadają Polacy? Parszywie. Bo z filmu wynika, że Niemiec zabijał Żyda bo musiał, a Polak właściwie chciał go zabijać albo przynajmniej skazywać na śmierć. Polak nie potrzebował więc do nienawiści wobec Żydów Hitlera. On miał ją w sobie (...)

Mili, sympatyczni Niemcy dokonują rzeczy strasznych, ale Polacy po prostu są straszni. Te mordy, ten język. Ohyda (...). Jasne, byli wśród AK-owców antysemici, ale scena z pociągiem jest po prostu z gruntu fałszywa.

Okazuje się jednak, że nie tylko Niemcy są sympatyczni.

Dostajemy w tym filmie i w drugi policzek (...) Bo oto widzimy Rosjan. Jest więc i sołdat gwałciciel, ale jest i towarzyszka oficer, która chroni Niemkę. Towarzyszka oficer mówi, że trzeba budować przecież przyszłość. Niestety wśród pokazanych w filmie Polaków nie ma ani nikogo sympatycznego, ani nikogo z kim dałoby się budować przyszłość. To jest historyczna prawda?

- pyta retorycznie Lis. Lecz mimo wszystkich tych przekłamań i dość prymitywnej sztampy, ocena redaktora jest jednoznaczna.

Dobrze, że obejrzeliśmy ten film. Nie dowiedzieliśmy się z niego może jak było, ale dowiedzieliśmy się jak Niemcy woleliby przeszłość widzieć. To cenna wiedza.

I trudno się w tym przypadku z Lisem nie zgodzić.

 

PS. W obecnej sytuacji dużo lepiej można zrozumieć kampanię reklamową TVP, w której pewien sympatyczny Niemiec namawiał Polaków do płacenia abonamentu RTV.

A więc już wszystko jasne! Dzięki bohaterskim władzom TVP, Niemcy w końcu mogli pokazać nam, jak wyglądała naprawdę II wojna światowa i jaką rolę pełnili w niej przedstawiciele wojska nazistowskiego (bo przecież nie niemieckiego), jaką ci z polskiego ruchu oporu, a także jacy byli żołnierki i żołnierze wyzwolicielskiej Armii Czerwonej.  Tym, którym mimo wysiłków naszej telewizji nie udało się obejrzeć tego pouczającego dzieła, spieszy na pomoc Tomasz Lis, który recenzuje spektakl na portalu Natemat.pl. Naczelny "Newsweeka" najpierw chwali film, uprzednio gorąco dziękując swojemu pracodawcy za sprowadzenie go...(swoją drogą, to red. Lis dowodzi przy tym swojego fenomenalnego talentu literackiego i retorycznego, bo nawet w tekście o telewizyjnym filmie potrafi płynnie i bez zająknięcia się "wspomnieć" o PiS-ie i jego wyznawcach)

Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Publicystyka
Łukasz Adamski: Elegia dla blokowisk. Czym Nawrocki może zaimponować Trumpowi?