Poseł Konrad Szymański z PiS znany jest ze eurosceptycznych poglądów. Staram się polemizować z nim, gdy w sposób drastyczny, a czasem przewrotny, opowiada rzeczy, które nie pasują do rzeczywistości. W „Rz" z 26 czerwca br., w jego tekście pada sformułowanie: „Europejska demokracja jest tworem sztucznym i nie budzi politycznych emocji poza brukselskimi gabinetami". Jeżeli nawet poseł Szymański ma trochę racji, to tworem sztucznym na pewno nie jest europejska integracja. Jest ona jak najbardziej realna, a integracja bez europejskiej demokracji staje się domeną gabinetów biurokracji. W interesie demokracji zarówno narodowej, jak i europejskiej jest to, aby była coraz bardziej realna, a nie, by podważano konieczność jej istnienia.
Sprawa wyszła przy okazji wywodów autora na temat tego, jak podstępnie Unia wprowadziła zasadę opłacania eurodeputowanych z budżetu europarlamentu. Według Szymańskiego to radykalnie koliduje z zasadą wyborczą, iż osoba wybierana w kraju nie może być opłacana z Brukseli. System działa od czterech lat. Regulacja wprowadza obowiązek opłacania wszystkich posłów z najbiedniejszych i najbogatszych krajów w tej samej kwocie. Stosowane są elementarne warunki równości wobec osób, które pracują i wydają pieniądze w tym samym mieście. Na początku kadencji europoseł mógł jednak zdecydować, że będzie pobierał wynagrodzenie według stawki krajowej, a nie europejskiej. Poseł Szymański z tej możliwości nie skorzystał, a dziś pod koniec kadencji wylewa krokodyle łzy nad systemem, który przestał mu się podobać, bo „wymyśla Europejczyków".
—Marek Siwiec, poseł do Parlamentu Europejskiego, Europa Plus