Kiedy PiS dojdzie do władzy...

Wojciech Sadurski analizuje tragiczne z definicji skutki wygrania wyborów przez Jarosława Kaczyńskiego

Publikacja: 12.08.2013 17:32

Wojciech Sadurski

Wojciech Sadurski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Jacek Żakowski nie jest jedynym publicystą, który powrócił do starych nawyków. Kolejnym jest Wojciech Sadurski, który na swoim blogu ironicznie chyba zatytułowanym "Bez przesady" zadaje stare jak świat - i stale budzące niewypowiedzianą grozę - pytanie "Co się stanie, jeśli Jarosław dojdzie do władzy?".

Sadurski już na początku przeprasza "normalnych ludzi" (w domyśle tych, którzy nienawidzą PiS-u) za tak przerażające pytanie.

Wiem, tytułowe pytanie przejmuje normalnego człowieka trwogą, bojaźnią i drżeniem. Bo zarysowana w nim hipoteza oznacza, że szefem rządu dużego państwa europejskiego mógłby zostać człowiek, który co prawda specjalnie na ekonomii i sprawach socjalnych się nie zna, ale za to uważa (czemu dał wyraz w trakcie ostatniej miesięcznicy), że władze rosyjskie, we współpracy z polskimi, albo władze polskie, we współpracy z rosyjskimi, zamordowały byłego Prezydenta w samolocie.

Niestety, ludzie nienormalni są w naszym dzikim kraju liczni.

Otóż gdy człowiek wyznający poglądy, że w takiej sytuacji prawdopodobny jest zamach, jest pretendentem na premiera RP, w każdym normalnym Polaku powinno zapalić się już nie tylko światełko alarmowe, ale zagrzmieć potężny sygnał. Niestety, nie jesteśmy specjalnie normalnym krajem i opinie, które gdzie indziej należałyby do folkloru, trochę z gatunku teorii płaskiej ziemi, mają u nas jakieś wzięcie.

Wobec czego trzeba zastanowić się, co się stanie, gdy ci nienormalni masowo zagłosują w wyborach i wybiorą w nich PiS. Sadurski przewiduje taki scenariusz:

Przypuśćmy zatem, dla ułatwienia ćwiczenia, że PiS zdobywa 40 procent, PO 35 procent, a PSL 10 procent. Jasno z rachunku wynika, że PiS zdobył najwięcej głosów, ale PO plus PSL większość jako koalicja. Przyjmuję, że nikt nie będzie taki głupi, by nawet rozważać koalicję z PiS-em. Jest to, jak sadzę, założenie oczywiste. Nawet, a może zwłaszcza, eks-komuchy, patrząc na PiS zatkają nosy i uciekną w kierunku PO.

Na szczęście nawet największe horrory zazwyczaj kończą się dobrze. Tak będzie i tym razem, bo koniec końców wyjdzie na "nasze".

Jeśli Kaczyński wyznaczy marionetkę, np. sympatycznego niezdarę prof. Glińskiego na premiera, to zdobędzie kilka miesięcy. Jeśli sam zrobi się premierem – to kilka tygodni. Ponad wszelką wątpliwość taki rząd mniejszościowy (choć mający za sobą więcej głosów niż jakakolwiek inna parta) nie przetrwa dłużej, z niewątpliwymi idiotyzmami, jakie nam szykuje. A potem? Potem będzie znów jak teraz. PO plus PSL, ewentualnie SLD. I będziemy żyli długo i szczęśliwie. A jeśli nie szczęśliwie – to przynajmniej normalnie.

Przygotujmy się więc na cztery kolejne lata normalności.

Jacek Żakowski nie jest jedynym publicystą, który powrócił do starych nawyków. Kolejnym jest Wojciech Sadurski, który na swoim blogu ironicznie chyba zatytułowanym "Bez przesady" zadaje stare jak świat - i stale budzące niewypowiedzianą grozę - pytanie "Co się stanie, jeśli Jarosław dojdzie do władzy?".

Sadurski już na początku przeprasza "normalnych ludzi" (w domyśle tych, którzy nienawidzą PiS-u) za tak przerażające pytanie.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku