Prawie wszyscy rzucili się na prezydenta. Na stronie internetowej TVN24 jest już specjalny czerwony pasek: dwa weta prezydenta, ale w tytułach rzucają się słowa: nieoczekiwane, rozłam, manifestacja. Na www.tvp.info czytamy: do 13 września nie planujemy posiedzenia, będą zmiany w sądownictwie bez względu na trudności, nie cofniemy się, czekamy na ustawy, które ma przygotować prezydent. Na dorzeczy.pl: „Nikt nikogo nie trzyma w PiS-ie na siłę. Kaczyński powiedział tak do polityków?”, Macierewicz: „Ustępstwa wobec zła zawsze kończą się źle” . A wPolityce.pl Michał Karnowski pisze: „Trzy błędy prezydenta. Za tę gorzką cenę kapitulacji nawet uspokojenie sytuacji nie udało się osiągnąć”. To internet, a co w prasie, która siłą rzeczy jest o jeden dzień spóźniona?
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” komentarz na pierwszej stronie zatytułował: „Ruch sprzeciwu prezydenta”. Docenia, że prezydent zdecydował się na dramatyczny ruch emancypacji, ale zauważa też, że wojna PiS z nim nie wchodzi w grę. I radzi liderom partii rządzącej posypać głowy popiołem i przystać na reformę pod egidą prezydenta.
Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” w tekście na pierwszej stronie zapomniał w tytule o prezydencie. Pisze „Zwycięstwo obywateli i obywatelek”, dopiero w środku pada zdanie ”Okazało się, że Polska ma jednak prezydenta”. Kurski jest przekonany, że powstała ponadpartyjna siła, której władza, dotąd głucha i ślepa, nie może już bezczelnie lekceważyć. "To nie ciemny lud, któremu rządowa propaganda wciśnie każdy kit”.
Kto ma rację? Jak będzie? Przekonamy się, gdy prezydent pokaże swoje projekty zmian w KRS i SN. Z punktu widzenia systemu prawa, w obecnym stanie gry niewątpliwie decyzja Andrzeja Dudy jest dobra. Pozbawił bowiem Zbigniewa Ziobro, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego władzy absolutnej, ale nie uniemożliwił mu wprowadzenia zmian w sądach powszechnych, co PiS obiecało w kampanii. Gdy tylko ustawa o ustroju sądów wejdzie w życie, może zmieniać prezesów i niszczyć układy. O tym jednak prawicowe media zapominają, bo z punktu politycznego decyzja prezydenta nie jest tak oczywista. Świadczy o tym zamieszanie z poniedziałkowym orędziem. Polska Agencja Prasowa najpierw poinformowała, że będzie orędzie prezydenta w radiowej Jedynce. Koniec końców było w telewizji, ale pierwsza wystąpiła premier Beata Szydło. To sygnał dla prezydenta: patrz, kto tu rządzi, kto ma w rękach media publiczne. A PO przegrała wybory, mimo że sprzyjały jej, i media publiczne, i prywatne. Andrzej Duda dostał ostrzeżenie, ale też i zielone światło. Po spotkaniu na Nowogrodzkiej – uczestniczyli w nim Beata Szydło, Marek Kuchciński, Stanisław Karczewski, Antoni Macierewicz, Mariusz Błaszczak, Piotr Gliński, Ryszard Terlecki i Joachim Brudziński - w świat poszły dwa komunikaty: czekamy na propozycje prezydenta, wakacje parlamentarne nie będą przerwane.
Widząc pomarańczowe i zielone światło, Andrzej Duda powinien dwa razy się zastanowić, z kim przygotuje swoje projekty. Czy na pewno prezes Gersdorf wychodząca uśmiechnięta po spotkaniu z nim, dziękująca za weta, i przepraszająca po dwóch miesiącach za słowa, że 10 tys. zł pensji trudno przeżyć, to dobry ich współautor? To nie ona przekonała Polaków, którzy nie protestowali w grudniu 2016 r., do wyjścia na ulice w lipcu.