Politycy PO chcieli, by obywatele, głosując w I turze, otrzymywali w lokalu wyborczym zaświadczenie umożliwiające im głosowanie w II turze poza miejscem zamieszkania. Po odrzuceniu wniosku Grzegorz Schetyna sypał gromy: "Politycy wybrali własny interes, a nie interes wyborców!".
Czyżby? A może to Platformę przeraziła wizja jej elektoratu, który zamiast głosowania na "gajowego z wąsami" wybiera urlop w Tunezji, grillowanie nad Zalewem Zegrzyńskim czy letni koncert rockowy?
Dobrze, że większość sejmowa przytarła różki magikom z PO, którzy chcą majstrować w ordynacji, ilekroć jest to dla nich wygodne. Gdybym chciał naśladować styl Rafała Grupińskiego czy Janusza Palikota, zapytałbym: "Nie wierzycie swoim wyborcom? Nie ufacie, że zadadzą sobie trud zdobycia zaświadczenia, które pozwoli im głosować poza miejscem zamieszkania?
– Jak to? My chcemy tylko, żeby frekwencja była wyższa! – odpowiadają magicy z PO.
Doprawdy? To trzeba było takie pomysły proponować grubo przed wyborami. A jeśli, panie i panowie, robicie to teraz, każdy ma prawo do nieufności. A tak zupełnie przy okazji, determinacja polityków PSL i SLD pokazuje, że najnowsze hasło "Polityki" – "Bronku do broni!" – jakoś ich nie zachwyca. Ciekawe dlaczego?