To nie jest cytat z kabaretu (zresztą pokażcie mi państwo, który żartuje z Platformy). Tak mówi polsatowskim „Wydarzeniom” kandydat PO (zdobył jeden procent głosów) na włodarza dwukrotnie zalanej w tym roku gminy Wilków, który dostał tęgie baty od wójta dotychczasowego (66 procent głosów). „Kiedy przyjechał marszałek z Warszawy, chodził w krawacie – opowiada przed kamerą miejscowa. – A nasz wójt, to nie widać, było, że wójt. Tak pracował”.
Myli się jednak, kto sądzi, że platformers przegrał z kretesem, bo miał garnitur od Bossa. Kurtka na wacie, czapka na oczach, prezencja w sam raz nie na wójta. A i dykcja tragiczna, co w Platformie akurat nie dziwi. To było złośliwe, sołły. Przegrał, bo jak się okazuje, stary wójt nie zrobił kampanii i to się ludziom podobało. Trzyma się, żeby użyć słów mistrza taktyki – z dala od polityki. Co w takim razie robił w Wilkowie przyczapnięty kandydat PO od siedmiu kolesi i ósmego skutku, zakręcony jak pedał przy własnej damce?
[srodtytul]Młodzież na osiedlu Gigant[/srodtytul]
I pomyśleć, że już wcześniej partii rządzącej przydarzyła nieprzyjemna wpadka z młodym człowiekiem kandydującym z jej ramienia do jakiejś tam rady w Jaworznie. Politolodzy twierdzą, że nasza scena polityczna jest zabetonowana. Gdy się spotka kilkadziesiąt wiader betonu, trudno, żeby nie była. Młodemu platformersowi pomyliły się czasy i myślał, że leci z taśmy, a szedł na żywo. Do tego już po wszystkim spotkała go niesprawiedliwość, bo internauci komentują tylko jego ostatnie słowa, a przecież już wcześniej mówił ciekawie. Konkretnie tak: „A więc trzy sprawy priorytetowe: boisko, parkingi, drogi oraz chodniki”.
Cztery, prawda? Powiedzmy, że trema i o jedną można się pomylić. Idźmy dalej, bez cięć, słowo w słowo. „Przede wszystkim na osiedlu Gigant. Sport to jest coś, czym należy młodzież zająć. Żeby ta młodzież (tu przerywa, lecz się trzyma – k.feu.) miała co robić, po szkole. Odciągnąć ich... Ja pie..., nie wiem” – i bach, obsuwka na krzesełku. Czy to odpowiedź na słynne pisowskie „Wiem, ale nie powiem?”. Wewnętrzne liczenie po samonokaucie, kandydat podnosi się, a pani dziennikarka wali prosto w oczy: „Jesteśmy na żywo”. Zrezygował? A niby dlaczego? Wręcz przeciwnie, rozgłosu mu przybyło. Do tego stopnia, że gdy go jeszcze przed wyborami policja złapała z pięcioma gramami marihuany, rozpoznali go bez problemu. Ciekawe, co odpowiedział na pytanie, skąd się przy nim wzięły narkotyki miękkie.