Na jego koncie w portalu YouTube widniało nagranie "Guru kampanii wyborczej Obamy z 2008 roku na spotkaniu w Madrycie". Film, w którym Singh stoi na tle wizerunku Obamy, został usunięty. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" postanowili przyjrzeć się sprawie bliżej - po informacjach, jakie spłynęły na nowy serwis "Rz"- reporter.rp.pl.
Większość była przekonana, że to twórca internetowej kampanii Obamy. Tak się o nim mówiło w kuluarach. Singh nie ma nic wspólnego z kampanią obecnego prezydenta USA. Singh bardzo uważa, by występując publicznie, nie przypisywać sobie bezpośrednio takiej roli. Ale niektóre media na świecie przedstawiały go jako internetowego guru Obamy – powiedział "Rz" Byron Tau z serwisu Politico, autor demaskującego Ravi Singha artykułu.?
W maju zeszłego roku Singh został również wynajęty przez Europejską Partię Ludową. Informując o tym, portal TheEuros.eu także napisał, że Singh to "amerykański ekspert od komunikacji, który odpowiadał za internetową kampanię Obamy"??. Jak się okazało, "guru kampanii wyborczej Obamy" z amerykańskim prezydentem ma niewiele wspólnego.
Specjaliści z Platformy, którzy zaprosili tego speca, zareagowali na kuluarowe, chociaż nieprawdziwe informacje. Nas jednak dziwi, że Platforma musi wynajmować specjalistów od PR-u. Wszak - biorąc pod uwagę kompetencje polityków partii rządzącej w "nicnierobieniu", to raczej specjaliści od PR-u powinni brać lekcje od Platformy.