Co zrobić na rok przed Euro 2012? Gdy kibole się wściekają, rząd z armat strzela do wróbli, a gra reprezentacji narodowej przypomina kopaninę na podwórku? Szacowni działacze już wiedzą. Należy dokonać gruntowanych zmian... Spokojnie - nie będzie rewolucji, wymieni się tylko trenera.   

Smuda miałby stracić pracę, jeżeli w kiepskim stylu przegra dwa najbliższe mecze towarzyskie: z Argentyną i Francją. Oczywiście, nikt mu tego oficjalnie nie powiedział, dlatego do tej pory żył w błogiej nieświadomości o swojej mocnej pozycji. Tym bardziej że przy okazji meczu Grecja – Polska (0:0) w Atenach prezes Grzegorz Lato patrząc mu prosto w oczy powiedział, że nie musi się martwić o pozycję do samych finałów mistrzostw Europy. – Opieram się na deklaracji prezesa, resztą się nie przejmuję, bo nie mam to wpływu. A jeżeli ktoś mnie będzie chciał zwolnić, nic na to nie poradzę – mówi Smuda.

(...) Prezesom związku zależy, by dyrektorem sportowym był człowiek o znanym i poważanym w środowisku nazwisku, który swoim autorytetem wyciszyłby ewentualny pomruk niezadowolenia wśród kadrowiczów po możliwej dymisji. Taki dyrektor wytłumaczyłby nie tylko drużynie, ale również kibicom, dlaczego zmiana na stanowisku selekcjonera jest koniecznością.  W ten sposób zdjąłby część odpowiedzialności z Grzegorza Laty, który przecież już dawno zapowiedział, że dymisja Smudy przed EURO absolutnie nie wchodzi w grę.  

Jak dla nas - działacze PZPN od dawna zasługują na mistrzostwo świata w zakulisowych intrygach. Martwimy się jednak o trenera Franciszka Smudę. Czyżby pozostała mu tylko praca w „Biedronce”? Panie trenerze, niech pan już dziś ćwiczy piosenkę "Do Laty, do Laty, do Laty piechotą będę szedł...".