Barbara Zdrojewska, żona ministra kultury, nie znajdzie się na listach wyborczych. Jej miejsce zajmie prawdopodobnie senator Władysław Sidorowicz, którego Platforma już umieściła na szóstym miejscu na liście do Sejmu we Wrocławiu. Wcześniej PO godziła się na jej start. Skąd to zamieszanie?
Działacze PO nieoficjalnie przyznają, że to przez marszałka Sejmu Grzegorza Schetynę i jego szwagra Konrada Rowińskiego - kandydata do Senatu z okręgu, w którego skład wchodzą powiaty m.in.: bolesławiecki, głogowski, jaworski, jeleniogórski, zgorzelecki, legnicki, złotoryjski, Jelenia Góra i Legnica. Jak ujawnił jeden z działaczy wrocławskiej Platformy:
Tusk się wściekł. Sprawa wyszła na jaw, kiedy władze krajowe PO deklarowały, że na listach nie pojawią się członkowie rodzin kandydatów. Ta zasada miała obowiązywać w całym kraju. Na start Bogdana i Barbary Zdrojewskich jeszcze na początku kwietnia też nie było zgody. Minister dostał nawet propozycję, na którą się nie zgodził, by pociągnąć wałbrzyską listę do Sejmu. Ostatecznie Zdrojewskim udało się przekonać władze PO, by z ich kandydowania nie robiły problemu. Problem powstał jednak, kiedy Zdrojewscy posłużyli Schetynie jako precedens. Wśród kandydatów znalazł się jego szwagier.
Rozumiemy oburzenie Donalda Tuska. Skoro minister Zdrojewski ciągnie za sobą żonę, Grzegorz Schetyna też powinien stawiać na małżonkę. Szwagier, przyznacie Państwo, to jednak dalsza rodzina.