Wyjazd był służbowy, miałem kilka spotkań i parę spraw do załatwienia we Wrocławiu – tłumaczy. Wyjazd służbowy posła oznacza, że nie zapłaci on z własnej kieszeni. Fakturę za swoje luksusy wrzuci w koszty biura poselskiego. Czyli za cztery noce w pięknym hotelu zapłacimy my. A dlaczego poseł nie zanocował we Wrocławiu, skoro to tam załatwiał służbowe sprawy, tylko dojeżdżał kolejne 30 km do hotelu w Oławie? Na to pytanie poseł nie dał nam odpowiedzi. Wytłumaczył jedynie, dlaczego nie jechał do domu. Bo "stanie w korkach jest męczące".

Nas nie bulwersuje pomysłowość posła Tuska.  Skoro "spółdzielca" Grabarczyk nie daje rady z budową mieszkań, a autostradach już nie wspomnimy, to bardzo dobrze, że są  jeszcze tak zapobiegliwi ludzie. Jak Tusk, Łukasz Tusk.