Premier chce debat, bo wie, jak zostaną ocenione przez prorządowe media?

Nie milkną echa sobotniej propozycji premiera Tuska, by jego ministrowie debatowali z przedstawicielami PiS. Wielu komentatorów pisze o z góry przesądzonym wyniku takich debat

Publikacja: 22.08.2011 10:12

Premier chce debat, bo wie, jak zostaną ocenione przez prorządowe media?

Foto: W Sieci Opinii

Musimy przyznać, że Donald Tusk jest mistrzem w rozsiewaniu zasłony dymnej. Umiejętnie potrafi zakryć kompromitację Cezarego Grabarczyka na kolei oraz ostatnie zamieszanie wokół wojska. Rzucając  rękawicę PiS spowodował lawinę komentarzy. Od prawa do lewa słychać o populistycznych działaniach premiera.

Ludwik Dorn na  blogu pisze

Pan premier Donald Tusk „rzucił wyzwanie” PiS i zaproponował cykl debat „w dowolnej stacji telewizyjnej”, przy czym pierwszą miała by być debata dotycząca finansów. W Sejmie podczas debaty dotyczącej właśnie finansów publicznych p. premier Tusk miał na nadchodzący kryzys jedną receptę: nie dopuścić PiS do władzy, bo jak PiS będzie u władzy to będzie źle, a jak będzie PO, to będzie dobrze. Parę dni wcześniej propozycję obniżenia stawki akcyzy na paliwo z 1556 zł na 1000l do ok. 1440 zł na 1000l p. Tusk określił jako koncepcję „piromana”. Jeśli p.Tusk i PO uważają siebie za strażaków, a p. Kaczyńskiego i PiS za piromanów, to, o czym chcą dyskutować? Ot, figlarze.


Marek Magierowski, z-ca redaktora naczelnego „Rz”, mówi:



Po pierwsze, to sprytna zagrywka premiera Tuska. Premier ma nadzieję, że takie zestawienie da zderzenie ministrów, o których dobrze pisze się w Europie, którzy przeszli suchą stopą przez recesję, z takimi, którzy nie są poważani na Zachodzie, nie mają doświadczenia i są groźni dla Polski. PO będzie tę mantrę powtarzać i w każdej debacie będzie się starała zdeprecjonować konkurenta. Nawet gdyby np. była minister Anna Fotyga wypadła lepiej w starciu z Radkiem Sikorskim, to i tak większość mediów uzna, że lepszy był obecny szef dyplomacji. O to przecież chodzi w tej propozycji. Poza tym politycy PO korzystniej wypadają przed kamerami, są też sprawniejsi w manipulowaniu opinią publiczną. Dla PiS takie debaty byłyby bardzo ryzykowne - mówi Magierowski na łamach „SE” i dodaje: - Łatwiej debatuje się z punktu widzenia lidera opozycji. Aczkolwiek prezes Kaczyński musiałby wrócić do swojego wizerunku z czasu kampanii prezydenckiej. Poważnego dyskutanta, który nie ucieka w radykalizm, ale operuje konkretami. Chciałbym, żeby to tak wyglądało i żeby ktoś premiera Tuska wreszcie zdecydowanie przycisnął, choćby w kwestii polityki ekonomicznej tego rządu. Obawiam się jednak, że nie będzie to Kaczyński.



Niezastąpiony w swych opiniach jest jak zwykle Sławomir Sierakowski z „Krytyki Politycznej”. Ikona lewicowej sprawiedliwości beszta zarówno Donalda Tuska jak i Jarosława Kaczyńskiego.



Obserwowaliśmy cyniczny spryt Tuska skontrowany przez cyniczną bezczelność Kaczyńskiego. Oczywiście żaden minister Tuska nie da się przepytywać jakiemuś pisowskiemu gremium. Kaczyński o tym świetnie wie i stara się wyszydzić przeciwnika. Ani debaty jeden na jeden, wykluczające innych, ani dziwaczne pomysły na upokarzające przesłuchania ministrów nie są dobre. Nie mają nic wspólnego z demokratyczną debatą publiczną. To cyniczny taniec dwóch partii, które czują się tak, jakby został im już tylko jeden krok do przejęcia polskiej polityki na własność - obwieszcza Sierakowski. - Debata powinna odbywać się w jak najszerszym gronie, ale w rozsądnych granicach. Dlaczego nie sześciu lub ośmiu sił politycznych? Rostowski czy Kopacz będą w nich występować przecież nie jako ministrowie, ale kandydaci na posłów. Równi z innymi w świetle wyborów.

Nie może być tak, jakby sondaże spełniały rolę pierwszej tury wyborów i selekcjonowały siły polityczne do dyskusji. Już i tak zabetonowaną scenę Tusk chce jeszcze ograniczyć do dwóch partii? Bo nie umie inaczej wygrać? Liberał Tusk boi się rzeczywistej konkurencji w polityce. Boją się jej zresztą cztery główne partie. A kiedy przestraszą się Polacy, że ich wpływ na kształt parlamentu jest ograniczany do minimum? Zdemokratyzujmy system finansowania partii, a pojawi się rzeczywista konkurencja w polityce. Wtedy nie wystarczy już Tuskowi świecić na tle Kaczyńskiego.

Janusz Wojciechowski zauważa w salonie24.pl, że wynik tych debat jest z góry przesądzony.

Kaczyński nie może wygrać debaty z Tuskiem. Nawet jeśli go zamroczy, zapędzi do narożnika i tam wyłomoce niemiłosiernie - media ogłoszą remis, a jeśli Tusk na oślep trafi jakimś lewym czerwcowym... przepraszam - lewym sierpowym - ogłoszone zostanie zwycięstwo Tuska. Nieważne bowiem kto debatuje, ważne kto ustala wynik debaty.
A ustalać będzie Żakowski, Olejnik, Lis... (...) Dlatego ostrożnie z tymi debatami. Niech najpierw przedstawią sprawozdanie z własnych działań. Niech premier Tusk i jego ministrowie punkt po punkcie rozliczą wszystkie swoje obietnice, na których realizację mieli długie cztery lata. I dopiero wtedy można będzie porozmawiać o tym, jak rządzili. Na razie nie ma do czego się śpieszyć.


Z kolei Paweł Wroński z „GW” obwieścił zwycięską weekendową rundę dla Tuska.



Przesłanie Tuska z ostatnich dni brzmiało: w trudnych warunkach odpowiedzialnie kierujemy państwem. Opozycja nie ma ani ludzi, ani programu. Odmową debat z ministrami Jarosław Kaczyński słowa premiera potwierdził. (...) Do weekendowych przewag sztab Donalda Tuska dołożył jeszcze jedną. Zrujnował konwencję wyborczą SLD na kilka godzin przed jej rozpoczęciem. Kolejna grupa posłów Sojuszu poparła Platformę Obywatelską. Cóż na to mógł powiedzieć Grzegorz Napieralski? Podkreślał "jedność" ugrupowania, które dlatego jest atakowane, że jest silne.  Tuskowi udała się rzecz zaskakująca. Kryzys gospodarczy, który dla rządzących bywa kataklizmem, zwłaszcza w kampanii wyborczej, staje się jego atutem. Premier wysyła przekaz: nie jestem doskonały, nie wszystko się udało, ale czy macie jakiś wybór? (...) Partia rządząca ciągle jednak nie przedstawiła swojej strategii rozwoju Polski na następne cztery lata. Polacy nadal nie wiedzą, dlaczego mają głosować na Platformę Obywatelską. Poza tym, że na jej czele stoi Donald Tusk.

Musimy przyznać, że Donald Tusk jest mistrzem w rozsiewaniu zasłony dymnej. Umiejętnie potrafi zakryć kompromitację Cezarego Grabarczyka na kolei oraz ostatnie zamieszanie wokół wojska. Rzucając  rękawicę PiS spowodował lawinę komentarzy. Od prawa do lewa słychać o populistycznych działaniach premiera.

Ludwik Dorn na  blogu pisze

Pan premier Donald Tusk „rzucił wyzwanie” PiS i zaproponował cykl debat „w dowolnej stacji telewizyjnej”, przy czym pierwszą miała by być debata dotycząca finansów. W Sejmie podczas debaty dotyczącej właśnie finansów publicznych p. premier Tusk miał na nadchodzący kryzys jedną receptę: nie dopuścić PiS do władzy, bo jak PiS będzie u władzy to będzie źle, a jak będzie PO, to będzie dobrze. Parę dni wcześniej propozycję obniżenia stawki akcyzy na paliwo z 1556 zł na 1000l do ok. 1440 zł na 1000l p. Tusk określił jako koncepcję „piromana”. Jeśli p.Tusk i PO uważają siebie za strażaków, a p. Kaczyńskiego i PiS za piromanów, to, o czym chcą dyskutować? Ot, figlarze.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Publicystyka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Przywróćmy pamięć o zbrodniach w Palmirach
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji