PiS nie uczestnicząc w debacie nic nie zyskuje, a PO nie ma głównego oponenta. To być albo nie być dla PJN. Jeśli dobrze zostanie to rozegrane, to także prawdopodobny prezent dla SLD - komentował decyzje sztabowców PiS Marcin Wolski. Diagnozując ich przyczyny zauważył, że około 30 procent ludzi nie wie, na kogo głosować i taki stan rzeczy jest korzystny dla PiS, więc debaty są zbędne. - Przy wyrównanych szansach obu żelaznych elektoratów zaczynamy bawić się w sytuację rzutu monetą.

Wszędzie na świecie debaty służą mniejszym. Więksi mają więcej do przegrania, mniejsi mają więcej do wygrania. Dla mnie jest oczywiste, że PiS z jakiś powodów nie chce tych debat. PiS stawia warunki absurdalne. - komentował Bartosz Węglarczyk. Był też zaskoczony tym, że Beata Szydło nie przeprosiła do tej pory za swoją pomyłkę w ocenie polskiego PKB. I w tym kontekście, podobnie jak Wolski stawia diagnozę niechęci PiS do debat. - Być może zamysł jest taki - nie mamy ludzi na debaty.