Pamiętacie Państwo serial „Wakacje z duchami”? Facet udający zamkowe widmo wył na murach „Przebacz mi, Brunhildo”, a dzieciaki się bały. Dziś telewizyjne widma jęczą „Przebacz nam, Angelo”. Ale dzieciaki wciąż się nabierają.
Aż się boję pomyśleć, że jakaś część ich elektoratu chowa się po każdym zawyciu za fotelami czy kanapami, zabija drzwi deskami, wyrzuca telewizor przez okno. Jeszcze chwila i sytuacja wymknie się spod kontroli jak po słuchowisku Orsona Wellesa o inwazji kosmitów. I pomyśleć, że wszystko to zawdzięczamy kilku zdaniom z książki Jarosława Kaczyńskiego, dla którego fakt, że salonowi nie udało się go złapać na żadnej kontrowersyjnej wypowiedzi ustnej, a oblał jedynie egzamin pisemny, powinien być powodem do dumy. Nie ma go za to atakujący szefa PiS Władysław Bartoszewski, który zapomniał, że po stronie PO zaangażował się już dawno. Albo Dariusz Rosati, któremu też wyleciało z głowy, że już wcześniej przystąpił do partii rządzącej – na tej samej konwencji, co inna specjalistka od pisania listów – Joanna Kluzik-Rostkowska.
I tak – od wywiadu w „Newsweeku”, przez zawodowe harakiri Tomasza Lisa, po konferencję, na której Jakub Sobieniowski był tak samo antypisowski jak zawsze, ale tym razem prezes PiS powiedział dwa zdania więcej niż chciałby sztab – aż po czysto kampanijne wykorzystywanie nagonki przez pana premiera, pana prezydenta, pana przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, pana ministra spraw zagranicznych... Nie ma tego złego. Dzięki tej zawierusze dowiedzieliśmy się, że Angela Merkel jest Polaków wielką przyjaciółką.
Nic to, że Gazociąg Północny (przez dawnego Sikorskiego zwany nowym paktem Ribbentrop – Mołotow) został u nas wkopany tak, jak chcieli Niemcy, nie my. Nic to, że mniejszość polska w Niemczech, w przeciwieństwie do słusznie dopieszczanej mniejszości niemieckiej w Polsce, mniejszością oficjalnie nie jest uznana. Porównanie praw Polaków w Niemczech do praw Niemców w Polsce to konfrontacja Odry Wodzisław z Bayernem Monachium. „Kanclerz Angela Merkel na spotkaniu z prasą oprócz typowych ostatnio nic nieznaczących słów (...) nie zaproponowała żadnych konkretnych rozwiązań w kwestii spełnienia postulatów polskiej mniejszości – mówił niedawno prezes Związku Polaków w Niemczech spod znaku “Rodła” Marek Wójcicki. - Bez statusu mniejszości narodowej ciągle jesteśmy środkiem przetargowym pomiędzy rządami polskim i niemieckim, a chcemy korzystać z ochrony prawnej, jaka przysługuje jedynie mniejszościom narodowym. Rada Europy oficjalnie zaleciła niemieckiemu rządowi nadanie nam statusu mniejszości narodowej. Rządy, ale także przedstawiciele parlamentu, uzurpują sobie prawo do tego, aby o nas decydować bez naszej wiedzy, a to zakrawa na bezczelność. Tak postępując, polski obecny rząd łamie Konstytucję. My jako Polonia nie przedstawiliśmy naszych postulatów i nie zaczęliśmy rozmów, a Andrzej Halicki już mówi o tym, że nasze postulaty są nierealne” – żalił się Marek Wójcicki, prezes Związku Polaków w Niemczech.