Zbigniew Ziobro i jego zwolennicy brylowali w mediach, krytykując wynik wyborczy PiS. Jak ustaliła "Rzeczpospolita" - decyzja o dalszych losach Ziobry ma zapaść najwcześniej w połowie przyszłego tygodnia. W gronie współpracowników Jarosława Kaczyńskiego mówi się, że to doskonała okazja, by wiceprezesa z partii po prostu się pozbyć.

Ale w taki sposób, żeby sam z niej odszedł. Prawicowi wyborcy tego nie zdzierżą – nie ukrywa w rozmowie z „Rz" jeden z polityków PiS. Jak chcą do tego doprowadzić? – Jeszcze bardziej przeczołgać. Takim rozwiązaniem byłaby na przykład kara nagany z wpisem do akt i zakaz publicznego występowania – mówi „Rz" członek Komitetu Politycznego PiS. – Wyobraża pan sobie wiceprezesa partii, który zniesie takie poniżenie?

Być może przećwiczymy „wariant na Dorna" – dodaje nasz rozmówca. Były marszałek Ludwik Dorn jesienią 2007 r. w ramach protestu złożył rezygnację z funkcji wiceprezesa partii. Został potem zawieszony w prawach członka PiS, a prawie rok później z partii wyrzucony.

Ziobro okazał słabość, zrobił krok do przodu, a cztery w tył. A logika polityczna nakazuje słabego mocno uderzyć – mówi „Rz" Wojciech Jabłoński, politolog. – Na tyle mocno sprowokował Kaczyńskiego, że zasadne byłoby wyrzucenie go z hukiem z partii. Jeśli prezes chce dać przykład i pozbyć się rosnącego mu pod bokiem przyszłego królobójcy, to tak zrobi.

Donald Tusk "przeczołguje" Grzegorza Schetynę. Jarosław Kaczyński robi to samo ze Zbigniewiem Ziobro. Leszek Miller odzyskuje wpływy w SLD. Na politycznej scenie pozostają sami twardziele. Najtwardsi z twardych.