Czarnecki napisał na portalu salon24.pl:

Minister Komorowskiego – Tomasz Nałęcz, w rozmowie z Konradem Piaseckim z RMF FM, stwierdził, że manifestacja, do której wezwał Jarosław Kaczyński 13 grudnia, to „burda” i „awantura”… Charakterystyczne, że pan Nałęcz ocenił to … nie po demonstracji, ale przed nią! On już wie, co będzie! To, co głosi profesor (!) Nałęcz to przykład znamienitej dla tej władzy mowy nienawiści. Jak coś robi PiS, to z definicji musi to być „burda”, nawet jeśli dana rzecz się jeszcze w ogóle nie odbyła. Tego typu przykładów słownej agresji w obozie prezydenta i rządowym jest wiele.

Polityk krytykuje Nałęcza:

Opozycję traktuje się tam z pogardą albo „z buta”, używając wyzwisk, epitetów, odmawiając oponentom prawa do wyrażania własnych opinii czy korzystania ze swobody manifestacji. Ludzie Komorowskiego czy Tuska wolą używać słownego bejsbola niż nawet pozorować dyskusję na argumenty. (...) W przypadku Nałęcza, hunwejbina od Komorowskiego, to nawet nie dziwi. Towarzysz Tomasz Nałęcz, delegat na ostatni zjazd PZPR, odebrał od partii komunistycznej niezłą szkołę traktowania opozycji z buta.