Tomasz Sakiewicz swój „przepis na katastrofę” rozpoczyna od podania koniecznych „składników”:
Trzeba znaleźć polityka giętkiego, zdolnego do przyjęcia każdego poglądu za niewygórowaną cenę. Polityk musi być poddany wstępnej obróbce socjotechnicznej. Ma być sympatyczny i mówić to, co ludzie chcą usłyszeć. Póki jest w opozycji, niech atakuje każdego, kto chce coś sensownego robić. Reformatorzy i tak są mało lubiani.
Co dalej?
Gdy już dojdzie do władzy, musi otoczyć się ludźmi dobrze wyglądającymi w mediach. Pozostałe kompetencje nie są tak istotne. Czas na rządzenie powinien dzielić pomiędzy poprawianie własnego wizerunku a rozdzielanie zadań propagandowych wśród swoich członków rządu. Czasem jednak trzeba załatwić coś konkretnego. Najważniejsze to nie zapominać o patronach i sponsorach. Patronom należy powierzyć uprawianie polityki zagranicznej i kluczowe decyzje w sprawie bezpieczeństwa.
Naczelny „Gazety Polskiej” podkreśla, że sprawa sponsorów jest znacznie trudniejsza: